MagdalenaW pisze:Gra, w której buildy postaci właściwie nie istnieją
Parę lat temu powiedziałbym - bzdura! W czasach TBC kombinowało się takie fikuśne buildy pośrednie jak 'restokin' (druid balance w sprzęcie resto) czy 'shockadin' (ofensywny holy paladin) i ... to naprawdę działało. Obecnie niestety tak właśnie jest jak mówisz
wiele klas ma szeregi talentów, których efektywność niezależnie od umiejętności jest tak drastycznie różna, że wybór spośród trzech jest czysto iluzoryczny (np. Lone Wolf u MM huntera czy Holy Prism w przypadku paladyna holy).
Fabularnie trochę się zapętla - znów po wielu latach klepiemy Archimonde'a, w Legionie zapowiada się Illidan. Czyli kolejność zdaje się być przewidywalna: następny w kolejce będzie kolejny Lich King, potem smoki (ble, smoki są czerstwe jak dowcipy Strasburgera), potem znów któryś z Old Gods, potem znów Archimonde ...
Fenomenem wydają się być rewelacyjnie rozrysowane postaci (ot choćby obecnie Blackhand czy Gul'dan) i jeden z nadal najlepszych trybów kooperacji - nie zagrywam się tak dużo jak kiedyś, zwyczajnie z braku czasu, ale te dwa dni rajdowe tygodniowo to czysta przyjemność.
Albo to, albo prosty acz smutny fakt, że ... nic lepszego nie zrobiono
MagdalenaW pisze:Za to EVE jak najbardziej doceniam
Fenomenem EvE jest moim zdaniem społeczność - mimo, iż nikt nie wciska tam na siłę elementu roleplay, gracze sami tworzą swoje historie i brutalną rzeczywistość: piraci, oszuści, najemnicy do wynajęcia (do dziś pamiętam scenę pod jedną ze stacji "nothing personal man, we're mercs"), ba nawet korporacje sprzątające wraki czy świadczące usługi transportowe. Problem w tym, że twórcy popełnili ten sam błąd co Blizzard - zapętlili się i nie bardzo wiedzą jak z tego wyjść. Z założenia nieograniczona przestrzeń od lat znajduje się w tych samych rękach, granice są znane. W pewnym momencie nawet zaprzestano wojen (legendarna bitwa o B-R5RB była jednostkowym dziełem przypadku i gapiostwa) na rzecz polityki, bankowości, podatków. Nadal co prawda największe bloki prowadzą wyścig zbrojeń, jednak wynika to jednoznacznie z efektu Czerwonej Królowej, a do otwartego konfliktu są nieskore - wiedzą, że nikt na tym nie skorzysta. W efekcie nowy gracz zupełnie nie ma tam co robić. Do żadnej z wiodących korporacji się nie dostanie - paranoja przed infiltracją ze strony konkurencji osiągnęła szczyt. Własnej też nie założy, bo kilku znajomych grających razem nie jest w stanie dokonać absolutnie niczego.
MagdalenaW pisze: po czym ubraniu seksownych ciuszków na czarodziejkę
Czarodziejka, jak czarodziejka, ale prawdziwym fenomenem jest "chainmail bikini" czyli skąpe zbroje płytowe czy kolczugi , najlepiej jeszcze z wysokim parametrem ochrony przed mrozem