Witam wszystkich!
Gratuluję fantastycznie rozbudowanego i bogatego forum – szacun za olbrzymią pracę twórców/moderatorów oraz ściągnięcie i utrzymanie grona oddanych userów.
Nie wiem czy urzeknie Was moja historia, ale wypada się przedstawić i coś o sobie opowiedzieć
Z analogami „zaprzyjaźniony” jestem od 13 roku życia, dziś na karku 45 lat czyli za mną 32 lata palenia. Zawsze paliłem dużo albo bardzo dużo – ostatnio 2,5 do 3 paczek żółtych Cameli dziennie. Poranny rozruch to kawa i 4 fajki pod rząd, przerywane 15 minutowym kaszlem – tak więc dosyć szorstka ta przyjaźń. Efekty zdrowotno-estetyczno-sprawnościowe to raczej klasyk gatunku, więc nie ma co się rozwodzić nad rozmiarami zniszczenia.
Tydzień temu moja Najdroższa (3-4 paczki Marlboro Gold Edge dziennie – dobraliśmy się, nie ma co..) zażądała kupna e-fajki w celu podjęcia próby zejścia do jakichś rozsądnych ilości analogów (BTW - genialna nazwa!). Dobra - pomruczałem, wsiadłem w samochód i do centrum handlowego. Miła sprzedawczyni oraz trzy równie miłe klientki (nie ma to jak bezradny facet wzbudzający instynkty matczyno-opiekuńcze) wprowadziły mnie w bazowe kwestie, wybiły z głowy pomysły typu „tylko niech jak najbardziej przypomina zwykłego papierosa” i wyposażyły w Provoga Venture, grzałki i kilka buteleczek 18-ek tytoniowych. Wróciłem z tym pakuneczkiem lżejszy o prawie 200 zł i cięższy o rosnące zainteresowanie tematem i rozważania czy aby samemu nie spróbować. Całość w domu zmontowałem, zalałem, odpaliłem, zaciągnąłem się i……już po 10 minutach udało mi się powrócić do żywych. No, mało płuc i oczu nie wyplułem! Co za świństwo diabelskie!
Po tak „miłym” przywitaniu przez e-palenie uznałem, że wynalazek chyba nie dla mnie
. Ale, skoro inni dają radę, to co – ja nie dam? Z powrotem do sklepu po lżejsze liquidy – nabrałem 6-ek i zacząłem chmurzyć bez zaciągania się. Udało się nie kasłać. No – myślę sobie – to ja Cię jednak ujarzmię! Dawaj do internetu (oczywiście głównie to forum
) i szukać sprzętu dla siebie. Wycieczka do e-dymu i wracam z dwoma Vision Spinnerami + 2 x Aspire BDC i grzałeczki. Zapomniałby – i jakieś niezliczone buteleczki „tytoniówek”. I….zaczęło się!
Ostrożna walka z analogami daje efekty: po tygodniu ja palę do 10 dziennie, Najdroższa zeszła poniżej 20 slimów (dostała Cottien – Vision i Provog jednak dla niej za grube). Poranki prawie bez kaszlu. Samochód czysty (wcześnie nie odklejał mi się papieros w czasie jazdy więc wnętrze auta przypominało Dodge’a z Blues Brothers). Znajomi zaskoczeni, że w domu tak fajkami nie czuć. Szuflada wprawdzie wygląda jak sanktuarium narkomana – kilkanaście buteleczek, dziwne srebrno-plastikowe urządzenia…
Dalej nie mogę znaleźć tej „jedynej” tytoniówki (palimy głównie 11-tki, odkąd moje płuca nauczyły się w końcu zaciągać chmurą), ale co tam – jest tyle marek i smaków, że mam czas na poszukiwania do końca życia. A jeszcze nie złamałem się nalaniem jakiegoś „owoca”. Generalnie – podoba mi się!
A jeśli w tydzień zmniejszyłem palenie analogów 5-6 krotnie, to wyobraźcie sobie co zrobię temu, kto będzie próbował zabronić mi e-palenia….
Pozdrowienia dla wszystkich – miłego chmurzenia!