- 02 sie 2018, 21:19
#1858345
Cześć,
Jest to mój pierwszy post na forum, więc na początku wypadałoby się przedstawić. Nazywam się Zbyszek i paliłem paczkę Cameli lightów dziennie (czasami trochę więcej) prze 11 lat. Moje pierwsze podejście do wapowania było 3-4 lata temu. Ciekawość wzięła górę i kupiłem zestaw startowy P1. Nie wiedziałem, czy odnajdę się w chmurzeniu, dlatego zestaw był wyjątkowo budżetowy. Przy kupnie został mi polecony liquid o mocy 12mg/ml, jako że odpowiada to mniej więcej mocy papierosów które paliłem. Wróciłem szczęśliwy do domu, zadowolony z nowego gadżetu (nie chcę tutaj nikogo obrazić, ale chyba jak każdy mężczyzna, lubię kupować nowe urządzenia), tank został zalany liquidem i wapujemy. Pierwsze wrażenia? Dramat!!! Krótkie zaciągnięcia wywoływały ataki duszącego kaszlu, przy każdej następnej próbie, kaszel jeszcze gorszy. Atomizer dołączony do zestawu startowego, kolejny dramat. Cieknie jak szalony, to że po baterii to trudno, ale wlewanie się liquidy do ust, to jakieś nieporozumienie. Trzeba szybko znaleźć receptę na powyższe problemy. Wujek google, jak zawsze pomocny. Recepta prosta. Kaszel? Potrzebne liquidy innych firm i smaków + zacisnąć zęby i przyzwyczaić się do chmury. Cieknący atomizer? Kupić inny. Wybór padł na Kanger Tech minitank 3. Połowa sukcesy, tank nie cieknie, brak liquidu w ustach, super, tylko te duszące chmury. Mija kilka dni, tydzień i żadnej poprawy. Kaszel i duszące chmury. Poranki najgorsze. Uzupełnianie nikotyny przy pomocy EP, to droga przez mękę. Nawet delikatne zaciągnięcie powoduje wyplucie płuc. Analogi (bardzo nie podoba mi się ta nazwa) pojawiają się znowu, na początku tylko rano, a później nierówna walka z EP. Po jakimś miesiącu, w zasadzie przestałem używać e papierosa i w końcu trafił do szuflady na kilka lat.
W zeszłym roku dowiedziałem się o iqosie i heetsach, których używałem przez prawie rok, ale to produkt Philipa Morissa, a jako że wszyscy nienawidzimy koncernów tytoniowych, to nie wiem czy ktoś chciałby o tym przeczytać. Jeżeli znajdzie się zainteresowany to chętnie opiszę jak to wyglądało.
Na początku lipca przy robieniu porządków, EP znowu wpadł w moje łapki. Po chwili namysłu kupiłem świeży liquid, napełniłem tank i koszmar wrócił Dusząca chmura, kaszel, sytuacja taka sama jak na początku, ale mając nadzieję, że jednak organizm się przyzwyczai znowu się męczyłem. Po kilku dniach uznałem, że nie ma co się męczyć, i trzeba kupić jakiś nowy atomizer wyprodukowany w nowszej technologi, z nowymi tegorocznymi patentami. Tak pojawił się w moim posiadaniu Volish, nie pamiętam jaki, ale doprowadzenie liquidu do grzałki za pomocą waty, a nie knota i uzupełnianie płynu "od dołu". W tym momencie pojawiła się nadzieja. Wapowanie stało się przyjemniejsze. Chmury nadal gryzące i duszące, ale w porównaniu do poprzedniego atomizera, rewelacja. W taki sposób opróżniłem kilka buteleczek 10ml. Kolejny problem, ładowanie co chwilę baterii zbyt uciążliwe i niewygodne. Potrzebny nowy sprzęt. Na boxa nie jestem gotowy, za dużo możliwości i nie podoba mi się kształt, jakiś taki nie poręczny:) Jako początkujący waper najważniejsza dla mnie jest prostota. Po przejrzeniu różnych możliwości wybór padł na Smoka, iJusta (pewnie teraz zostanę zjedzony przez wyjadaczy) i ego Aio. Cena ok, stick tak jak chciałem. Gimbazjum skończyłem już jakiś czas temu więc wszystkie te wzorki na justie sa jak dla mnie tandetne. Przy Aio, znając moje szczęści, szkło od tanka zbije mi się od razu po wyjściu ze sklepu. No to Smok, bo czarny, prosty i w decyzji upewniło mnie małżeństwo po 50 kupujące jakieś hurtowe ilości liquidów, mówiąc, żebym brał smoka. Tak się też stało.
Póki co mam go trochę ponad tydzień i jestem zadowolony. W końcu nie kaszlę i liquidy mnie nie duszą, może to dlatego, że używam teraz 3mg/ml. Kilka wycieków było, tylko na baterie, w porównaniu do p1 to w zasadzie jest suchy. Ładowanie pod micro usb i wapowanie na kablu, nie przeszkadza mi jakoś straszliwie (pewnie do czasu). Jedyną rzeczą która mi przeszkadza jest wielkość/gęstość chmury. Wiem marudzę, ale cały czas nie mogę się przyzwyczaić do zostawiania za sobą kłębów mgiełki:)
Ogólnie rzecz biorąc chciałem napisać, że smok v8 jak dla początkującego wapera jest naprawdę ok, chociaż już teraz po tygodniu wiem, że kolejnym zakupem będzie box na 2 akumulatory, żeby nie martwić się o częste ładowanie:) (jeśli się mylę, proszę o poprawę)
Wiem, że trochę przydługo i pewnie nudno, ale wydaję mi się, że nie jestem jedynym przypadkiem którego chmurzenie zniechęciło z powodu duszących chmur i wyrywającego płuca kaszlu. W moim przypadku zmiana urządzenia spowodowało, że o analogach zapomniałem. Jedynej sytuacji której się boję, to impreza gdzie będzie dużo alkocholu i wtedy pewnie analogi chwilowo będą wracać.
Trochę nie mogę sobie wyobrazić jak ludzie wapują spokojnie 18mg/ml i ich to nie dusi. Wydawało mi się, że po 11 latach palenia prawie najniższa moc liquidu będzie nie wystarczająca a jest idealna:) O co chodzi?
Miał ktoś podobne doświadczenia i ciężkie początki?
Jeżeli temat umieściłem w złym dziale, z góry przepraszam moda.
Pozdrawiam:)
Zbyszek
Jest to mój pierwszy post na forum, więc na początku wypadałoby się przedstawić. Nazywam się Zbyszek i paliłem paczkę Cameli lightów dziennie (czasami trochę więcej) prze 11 lat. Moje pierwsze podejście do wapowania było 3-4 lata temu. Ciekawość wzięła górę i kupiłem zestaw startowy P1. Nie wiedziałem, czy odnajdę się w chmurzeniu, dlatego zestaw był wyjątkowo budżetowy. Przy kupnie został mi polecony liquid o mocy 12mg/ml, jako że odpowiada to mniej więcej mocy papierosów które paliłem. Wróciłem szczęśliwy do domu, zadowolony z nowego gadżetu (nie chcę tutaj nikogo obrazić, ale chyba jak każdy mężczyzna, lubię kupować nowe urządzenia), tank został zalany liquidem i wapujemy. Pierwsze wrażenia? Dramat!!! Krótkie zaciągnięcia wywoływały ataki duszącego kaszlu, przy każdej następnej próbie, kaszel jeszcze gorszy. Atomizer dołączony do zestawu startowego, kolejny dramat. Cieknie jak szalony, to że po baterii to trudno, ale wlewanie się liquidy do ust, to jakieś nieporozumienie. Trzeba szybko znaleźć receptę na powyższe problemy. Wujek google, jak zawsze pomocny. Recepta prosta. Kaszel? Potrzebne liquidy innych firm i smaków + zacisnąć zęby i przyzwyczaić się do chmury. Cieknący atomizer? Kupić inny. Wybór padł na Kanger Tech minitank 3. Połowa sukcesy, tank nie cieknie, brak liquidu w ustach, super, tylko te duszące chmury. Mija kilka dni, tydzień i żadnej poprawy. Kaszel i duszące chmury. Poranki najgorsze. Uzupełnianie nikotyny przy pomocy EP, to droga przez mękę. Nawet delikatne zaciągnięcie powoduje wyplucie płuc. Analogi (bardzo nie podoba mi się ta nazwa) pojawiają się znowu, na początku tylko rano, a później nierówna walka z EP. Po jakimś miesiącu, w zasadzie przestałem używać e papierosa i w końcu trafił do szuflady na kilka lat.
W zeszłym roku dowiedziałem się o iqosie i heetsach, których używałem przez prawie rok, ale to produkt Philipa Morissa, a jako że wszyscy nienawidzimy koncernów tytoniowych, to nie wiem czy ktoś chciałby o tym przeczytać. Jeżeli znajdzie się zainteresowany to chętnie opiszę jak to wyglądało.
Na początku lipca przy robieniu porządków, EP znowu wpadł w moje łapki. Po chwili namysłu kupiłem świeży liquid, napełniłem tank i koszmar wrócił Dusząca chmura, kaszel, sytuacja taka sama jak na początku, ale mając nadzieję, że jednak organizm się przyzwyczai znowu się męczyłem. Po kilku dniach uznałem, że nie ma co się męczyć, i trzeba kupić jakiś nowy atomizer wyprodukowany w nowszej technologi, z nowymi tegorocznymi patentami. Tak pojawił się w moim posiadaniu Volish, nie pamiętam jaki, ale doprowadzenie liquidu do grzałki za pomocą waty, a nie knota i uzupełnianie płynu "od dołu". W tym momencie pojawiła się nadzieja. Wapowanie stało się przyjemniejsze. Chmury nadal gryzące i duszące, ale w porównaniu do poprzedniego atomizera, rewelacja. W taki sposób opróżniłem kilka buteleczek 10ml. Kolejny problem, ładowanie co chwilę baterii zbyt uciążliwe i niewygodne. Potrzebny nowy sprzęt. Na boxa nie jestem gotowy, za dużo możliwości i nie podoba mi się kształt, jakiś taki nie poręczny:) Jako początkujący waper najważniejsza dla mnie jest prostota. Po przejrzeniu różnych możliwości wybór padł na Smoka, iJusta (pewnie teraz zostanę zjedzony przez wyjadaczy) i ego Aio. Cena ok, stick tak jak chciałem. Gimbazjum skończyłem już jakiś czas temu więc wszystkie te wzorki na justie sa jak dla mnie tandetne. Przy Aio, znając moje szczęści, szkło od tanka zbije mi się od razu po wyjściu ze sklepu. No to Smok, bo czarny, prosty i w decyzji upewniło mnie małżeństwo po 50 kupujące jakieś hurtowe ilości liquidów, mówiąc, żebym brał smoka. Tak się też stało.
Póki co mam go trochę ponad tydzień i jestem zadowolony. W końcu nie kaszlę i liquidy mnie nie duszą, może to dlatego, że używam teraz 3mg/ml. Kilka wycieków było, tylko na baterie, w porównaniu do p1 to w zasadzie jest suchy. Ładowanie pod micro usb i wapowanie na kablu, nie przeszkadza mi jakoś straszliwie (pewnie do czasu). Jedyną rzeczą która mi przeszkadza jest wielkość/gęstość chmury. Wiem marudzę, ale cały czas nie mogę się przyzwyczaić do zostawiania za sobą kłębów mgiełki:)
Ogólnie rzecz biorąc chciałem napisać, że smok v8 jak dla początkującego wapera jest naprawdę ok, chociaż już teraz po tygodniu wiem, że kolejnym zakupem będzie box na 2 akumulatory, żeby nie martwić się o częste ładowanie:) (jeśli się mylę, proszę o poprawę)
Wiem, że trochę przydługo i pewnie nudno, ale wydaję mi się, że nie jestem jedynym przypadkiem którego chmurzenie zniechęciło z powodu duszących chmur i wyrywającego płuca kaszlu. W moim przypadku zmiana urządzenia spowodowało, że o analogach zapomniałem. Jedynej sytuacji której się boję, to impreza gdzie będzie dużo alkocholu i wtedy pewnie analogi chwilowo będą wracać.
Trochę nie mogę sobie wyobrazić jak ludzie wapują spokojnie 18mg/ml i ich to nie dusi. Wydawało mi się, że po 11 latach palenia prawie najniższa moc liquidu będzie nie wystarczająca a jest idealna:) O co chodzi?
Miał ktoś podobne doświadczenia i ciężkie początki?
Jeżeli temat umieściłem w złym dziale, z góry przepraszam moda.
Pozdrawiam:)
Zbyszek