2900 pisze:Za to jak pytałem u mnie kto może odebrać paczkę w PP to babka mi powiedziała że może wydać osobie która ma takie samo nazwisko lub adres w dowodzie. Nie wiem czy to praktyka PP czy po prostu u mnie w oddziale tak jest ( a pytałem bo wyjeżdżałem na kilka dni ).
Taka jest niestety smutna praktyka w wielu urzędach. Tak samo jak wydawanie paczki dowolnemu domownikowi. Jest to łamanie prawa pocztowego którego zapisy przypomniał kolega pol w wątku źródłowym. Jednakże jest to wina doręczycieli, którzy olewają prawo i którzy powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Ale wina jest także klientów którzy często gęsto wręcz tego wymagają od dostarczycieli, zapominając że w sytuacji gdy chcą aby odbioru dokonał domownik, należy pozostawić mu stosowne upoważnienie które powinno trafić do ręki listonosza/kuriera. Upoważnienie takie samo można pozostawić urzędzie pocztowym, aby zgodnie z prawem inna osoba mogła za nas odbierać przesyłki (wówczas pozostawia się je jednorazowo określając w upoważnieniu okres na który jest ważne). Opiszę sytuację autentyczną która przytrafiła się mi już wiele lat temu, ale nadal często opowiadam ją podczas szkoleń:
Postanowiłem zmienić moje, koszmarnie drogie w utrzymaniu konto na coś sensowniejszego, przeszukałem ofertę banków, wybrałem te które posiadały oddziały w moim mieście, a ostatecznie padło na ten bank który posiadał wówczas w moim odczuciu najlepszą bankowość online, którą znałem bardzo dobrze gdyż w tym czasie z tym bankiem współpracowałem. Dodatkowym atutem był fakt że całość formalności załatwiałem przez internet (nienawidzę chodzić do banków i podobnych instytucji). Wypełniłem formularz i oczekiwałem kuriera. W formularzu zaznaczało się w jakich godzinach kurier może zastać mnie w domu, aby biedak nie jeździł po próżnicy. Mieszkałem wówczas jeszcze z rodzicami, mama była już na wcześniejszej emeryturze, siedziała więc w domu i była przyzwyczajona że przychodziły do mnie dokumenty z tego banku, czasem nawet kilka razy w tygodniu. Nie zdziwiła się więc gdy zobaczyła logotyp, tylko po prostu podpisała tam gdzie kurier wskazał i położyła dokumenty tam gdzie zwykle. Po powrocie z pracy usłyszałem że przyszły 'papiery z pracy' olałem to więc (piątkowe popołudnie więc nie ma co się spinać - robota nie zając), zjadłem spokojnie obiad, usiadłem przed komputerem, wziąłem prysznic i tak minęły mi ze dwie godziny w czasie których kurier powinien był się zjawić. Trochę się zdenerwowałem bo miałem zaplanowane wyjście. Dzwonię więc do firmy kurierskiej z zapytaniem jak bardzo kurier zamierza się spóźnić, a miła pani informuje mnie po chwili że umowa została przecież podpisana. Domyśliłem się więc co to za papiery przyniósł kurier, szybko sprawdziłem - faktycznie umowa jest, wszystko się zgadza tylko umowa jest niepodpisana przecież, więc informuję panią że nie było mnie w domu gdy kurier przyjechał i pewnie zabrał niepodpisaną umowę, tłumaczę że często dostaje papiery z tego banku i może kurier z przyzwyczajenia je po prostu zostawił, zostawiam pani numer i proszę aby kurier pilnie się ze mną skontaktował. Matka ma prawie stan przedzawałowy (no ok tutaj trochę koloryzuję, ale naprawdę się biedaczka przejęła) i informuje mnie że ona podpisywała te papiery w kilku miejscach co wydało się jej dziwne (zawsze był jeden podpis) ale kurier był ten co zawsze i jęczał że nie ma czasu, więc podpisała jak prosił. Było jasne że kurier ma w ręku umowę na moje dane z podpisem mojej matki, wszystko ładnie pięknie, ale podpis na umowie stanowi wzór podpisu niezbędny do załatwienia formalności w przyszłości. Czekam kolejne pół godziny kurier oczywiście nie oddzwania. Dzwonię ponownie na infolinię wyjaśniam sytuację i proszę przełożonego, pan przełożony zapienił się do tego stopnia że nie wyciszył nawet naszej rozmowy dzwoniąc do kuriera, więc wszystkie k**** i ch*** były wyraźnie słyszalne. Kurier pojawia się po kolejnych 20 minutach (był już w połowie drogi na bazę) i nonszalancko przekazuje mi umowę z podpisami matki, kwitując to krótkim: "no i po co robić problemy?". Wyjaśniam panu co dał do podpisania, a ten odpowiada "przecież wiem". Tutaj moje dobre serduszko osiągnęło punkt krytyczny i zamiast dać kurierowi podpisaną umowę (miałem czystą kopie wszak w domu, którą nawet już podpisałem aby pan nie czekał), poinformowałem go że umowy mu nie dam bo jest nieodpowiedzialny i proszę aby przyjechał ktoś inny aby odebrać umowę. Pan kurier zrobił się namolny i niezbyt miły wiec zamknąłem mu drzwi przed nosem i ponownie zadzwoniłem na infolinię. Pana kuriera już nigdy więcej nie widziałem, nie wiem czy go wywalili czy tylko zmienili mu rewir, nie istotne. Istotnym jest fakt że nawet w sytuacji gdy zasady są jasno określone najsłabszym ogniwem jest zazwyczaj człowiek. Nawet najlepsze systemy zawiodą gdy ludzie nie robią dokładnie tego co do nich należy.
Sytuacje o których rozmawiamy w kontekście przesyłek z towarami dla pełnoletnich są tożsame ze sprzedażą osobie niepełnoletniej produktów dla niej nieprzeznaczonych w punktach stacjonarnych. Jedyną różnicą pomiędzy sprzedażą niepełnoletniemu w punkcie stacjonarnym, a w sieci jest fakt pozostawienia śladu po takiej transakcji. Tak jak w historyjce którą przytoczyłem w sprzedaży stacjonarnej słabym punktem jest zawsze człowiek: a po brat znajomego, a bo koleżanka, a bo interes słabo idzie. Różnica jest taka że w przypadku gdy kasa trafia z ręki do ręki złapanie kogoś na gorącym uczynku jest niemalże niemożliwe. W przypadku sprzedaży online zawsze po transakcji zostanie ślad i to ślad którego sprzedawca nie ma szans ukryć.
Jednakże ten wątek dotyczył konkretnej dyskusji w konkretnej sytuacji, był podstawą do przygotowania opracowania na temat weryfikacji wieku kupującego. Opracowanie takie stworzył na podstawie zawartych tutaj wniosków kolega Skinner i trafiło ono wraz z listą przygotowaną po komisji wniosków do Ministerstwa Zdrowia w ubiegłym tygodniu. Zarzucano że wątek jest zbędny, że od tego jest państwo, a nawet że rzucanie pomysłami jest działaniem przeciwko waperom. Jak się okazało wątek był potrzebny bo dzięki niemu mogliśmy bardzo szybko zebrać dane i przygotować opracowanie na którego stworzenie mieliśmy raptem dwa dni (a był tylko częścią większej całości). Jednak teraz to już tylko gderanie, zobaczymy czy resort weźmie pod uwagę zgłoszone przez eSI wątpliwości czy jednak pozostanie przy swoim zdaniu w oparciu o materiały które od Nas otrzymał. Wątek tak czy owak został wyczerpany, decyzje zapadną w resorcie i będziemy mieli na nie bardzo niewielki wpływ. Teraz pozostaje jedynie czekać.