EDIT: vince, a po tych dwóch tygodniach nie traci Tobie aromatu? Raz namieszałem sobie na tydzień, ostatni z tej "partii" musiałem dokraplać aromatem bo ledwo co go wyczuwałem... Dlatego też robię na 2-3 dni, nie dłużej.
Było o utracie aromatu. Pisałem, fakt.
I teraz:
25% bazy to VGpodobne
75% bazy to PGpodobne
Do tego dodaję nalewki na spirytusie (pieprz, kora dębu)
i dosłownie krople na 10ml: naturalne olejki eteryczne (cerd i sandałowy ulubione) z pichtem i drzewem herbacianym raczej nie powalczę... Nie leżą mi.
Oczywiście zależnie od objętości występują nalewki na spirytusie. Ah, utrata aromatu, dlatego grzeję składniki bazy na łaźni wodnej w plastykowej butelce, szybciej się miesza. Czasem zgrzeszę pH- "bo wyostrza tytoniowe", choć szału nie ma, ot, dodaję, bo mam i żal wylać. Wróć, utrata. Działo się tak gdy zaczynałem mieszanie od glikolu, przez glicerynę na aromacie kończąc... Był na wierzchu mieszaniny, bezpośrednio na VG i chyba (?) jakoś się dezaktywował, nie wiem.
Odkąd korzystam z bazy przygotowanej wcześniej problem mi jakoś zniknął, Virginia zapachniała i dała smak suszonych, nie fermentujących liści. Szok.
Teraz szukam w bazie szorstkości, czegoś podobnego do: "polizania czegoś gorzkiego, język i podniebienie robi się suche, czuć klasyczne drewno w buzi... Cedr w większej ilości powoduje zdrętwienie przedniej części języka, sandałowiec daje niby ciężar chmurce, którą trudniej wydobyć z kartka... Pieprz, rewelacyjnie gryzie podniebienie, język, nieraz powoduje wodnisty katar i kichanie, a kora, ze względu na zawarte w niej garbniki ma ściągać... Niestety z nią jest coś nie tak... Z całą bazą również, bowiem po wypaleniu kartomizera i zadaniu kolejnej porcji wydmuchuję istną smołę z kartka (efekt zanieczyszczonych nalewek IMO i kolorowych aromatów(?)). Reformy bazy trwają.
CDN.