Jestem zmuszony zrewidować nieco poglądy wyrażane w tym jak i w innych tematach na temat mocy i smaku liquidów.
Polemika z kolegą
pol w innym temacie (któremu w tym miejscu zwracam honor - miał rację) zmobilizowała mnie działania. Pomógł także zwykły przypadek.
Od początku używałem zestawu i grzałek od Milda, napięcie baterii 3,6V, rezystancja grzałki 2,4oma. Potęga smaku przez pierwszych kilka zaciągnięć, potem "bezsmak", no i nie szło się napalić. Miałem coraz bardziej mieszane uczucia odnośnie e-p. Zakupiłem więc Liquinator, grzałka 1,5oma. Mieszane uczucia przerodziły się w rozczarowanie. Fajnie, że rzuciłem analogi, ale co ludzie widzą w e-p? Na liqunatorze ten sam smak przybrał bowiem postać przypalonego kogla-mogla.
Wczoraj niechcący stałem się posiadaczem baterii która podaje napięcie 3,3V, podłączyłem Liquinator i... SZOK. Co za smak, co za chmura, co za kop! Zamiast jajowego smaku jak na 3,6V czuje teraz piękny aromat i kop nie z tej ziemi!
Z braku grzałki o mniejszej rezystancji do Crystala 2 z oryginalnej odkręciłem dwa zwoje uzyskując 2.0 omy. Kolejny szok. To jest pycha i ma kopa! I zamówiłem już do Crystali grzałki 1,8 oma.
Konkluzja jest oczywista - kluczem do sukcesu jest dobranie odpowiedniego napięcia zasilania do rezystancji grzałki.
Dziwi mnie jednak, dla czego np. Mild daje w zestawie takie akurat grzałki. Przez miesiąc praktycznie ani razu nie udało mi się tym "napalić" a koszmarne odczucia smakowe opisałem w innym temacie. Teraz to wszystko zaczęło mieć sens. Nie dziwi mnie też, że ludzie po kupieniu takiego zestawu ze źle dobraną grzałką rzucają to wszystko w kąt i wracają do analogów. Ja do wczoraj byłem rozczarowany, a od wczoraj -