Riccardo pisze:Wiecie co? W stoickim spokoju nie chodzi o to, żeby wszystko rozwlekać w czasie (co zwie się prokrastynacją), ale o to, żeby niezależnie od sytuacji zachować spokój. Zwłaszcza, jeżeli nie mamy na coś wpływu. Powiedzmy, stoimy sobie w korku i się nie denerwujemy, bo przecież nasze nerwy niczego nie zmienią, a wiszenie z ręką na klaksonie, nie usunie mocami Jedi innych aut
No chyba, że do klubu dorzucimy koncepcję niespiesznego życia (Slow Life).
Nie wiem jak obecnie, ale kiedys na praktyki mozna bylo pojechac do Bulgarii
Przyklad 1: wchodzisz do sklepu, kolejka 1 [slownie: jedna] osoba przed toba, czas mozliwosci pierwszego wymigania [mowa tzw. slowno-rekodzielnicza] do 2 [slownie: dwoch] sprzedawczyn, co zamierzasz kupic - 15 minut; czas wyjscia z zakupami: 45 minut, opinia znajomych tam mieszkajacy: normalka
[co owe dwie sprzedawczynie robily, juz nie spamietam, ale bylo tam kilka telefonow, z min wnioskowalam, ze nie byli to klienci - zreszta nie byly to czasy zakupow internetowych czy telefonicznych
] - pisze o zwyklym sklepie spozywczym, cos jak nasze "Spolem" wtedy, takie nieduze osiedlowe.
Przyklad 2: obiad w restauracji, tym razem skoncze opowiadanie szybko, pierwszy kelner pokazal sie po 30 minutach [restauracja byla duza, nad samym morzem Czarnym, klenerom po prostu udawalo sie nie widziec, coraz bardziej zdenerwowanych klientow, zachowywali wrecz stoicki spokoj]; danie po bardzo dobrej godzinie
Gdzie i kiedy: bardzo sloneczne lato, kupa turystow, miescowosc kurortowa
Najwieksza atrakcja, [ktora prawie nabawiala mnie zawalu na miejscu i wytrzeszczu oczu]: na 14 pietrze wiezowca, pan balansujacy na balustradzie balkonu, naprawiajacy cos tam, niepomne juz co
- opinia znajomych tam mieszkajacy: zupelnie normalne tutaj
Byla to moja i pierwsza i ostatnia bytnosc w tym spokojnym kraju
Spokoj udalo mi sie zachowac przez prawie miesiac, wracalam do nas na skraju histerii