MÓJ POGLĄD.Dostajemy arkusz mesh i z oszczędności odcinamy go równo od brzegu wzdłuż oczek siatki,
zwłaszcza dla knotów prostych.Po otrzymaniu informacji, że tniemy po przekątnej arkusza pod
U-mesh (oczek) eureka.
Przyglądałem mu się później długo.
Nawet po intensywnym oksydowaniu knot jest ELASTYCZNY, sprężynuje przy naciskach –
to jest ważne.Zawsze tnę mesh na knot nawet prosty w poprzek oczek.Z reguły przy poprzednim ucinaniu mesh uszkodzenia warstwy izolacyjnej następowały podczas nawijania drutu oporowego i jego przesuwania, przypominam, że knot był jak kołek w płocie.
Bez zbędnych ceregieli (wracał już do tego nie będę)
1. Wycinamy wg jaki tam kto stosuje szablonu mesh po przekątnej, najlepiej niech to będzie prostokąt nieco większy i od naszego szablonu, z niego szbloniki.
2. Oksydujemy (ja pomimo, że mam palnik gazowy preferuję kuchenkę gazową, tak ze cztery razy, aż mesh będzie miał w momencie nagrzewania barwę pomarańczową, zwłaszcza dużo uwagi przykładamy do miejsca gdzie ma być drut oporowy.
3. Rozwijamy knot i płuczemy go pod ciepłą gorącą wodą masując go palcami, ma tendencje do skręcania się ale niech tam.
4. Znów na pręciku skręcamy i już teraz wystarczy z dwa razy podgrzać i szybko do wody.
5. Polewamy LQ i podpalamy, zdmuchując płomień, znów podpalamy, aż do całkowitego wypalenia się LQ.
6. Czynność tę powtarzamy około 4-7 razy.
7. Wsuwamy trzpień na który nawinęliśmy mesh i do parownika (uwaga z trzpieniem bo knot jest nadal elastyczny ZALETA)
Nawijamy drut oporowy (knot nadal z trzpieniem) pomiędzy minusem a mesh może niepotrzebnie drut skręcam, jeśli odległość od pin minus jest zbyt duża, ja dla pewności.
Nawijamy ani słabo ani za mocno, pomału zwracając uwagę aby drut
WSZĘDZIE przylegał do knota.
Nawet lepiej jak nieco mocniej jak za słabo, dlaczego – zaraz.
Wyciągamy pręt (trzpień) i ponieważ knot jest elastyczny sam się ułoży nam do drutu.
Tam gdzie przesadziliśmy „podda się” – dlatego pisałem, że lepiej NIECO mocniej jak za słabo.
Możemy teraz parownik podłączyć do zasilania, polać LQ i włączamy, aż do momentu gdy wypali nam się LQ i
WSZYSTKIE ZWOJE ZACZNĄ ŻARZYĆ.
Nie przesadzajmy, bo upalimy.
W takim przypadku jesteśmy „w domu”.
Jeśli nigdzie się nie żarzy tylko przy pinie PLUS, to poluzowujemy nakrętkę i nieco dystans skracamy, przypominam, że knot jest sprężysty i miękki, nie przedstawia to problemu, starajmy się aby ten dystans był jak najmniejszy.
Zobaczycie, jeśli zastosujecie się do mojej propozycji jaką knot ma higroskopijność ciągnie nawet najgęściejsze LQ – bardzo poprawia się transport.
Po zalaniu LQ zbiornika w zasadzie krótko wapuje na mniejszych napięciach, tak gdzieś
mniej jak 1 ml, chociaż bywało, że dawałem do moda mechanicznego i od razu 4.2 V, robiąc przerwy na to aby LQ było wokół knota bajoro.
Później to już hulaj dusza piekła nie ma.
Powodzenia.
PS.
U mnie na jednym knocie przy oporności grzałki 1,4 (Cobra) i napięciu zasilania 3,2 V ilość pary NIESAMOWITA, a lubię wapować agresywnie.
Sam nie wiem ile roboczogodzin poświęciłem na mesh, gazociąg bym wybudował.
Powodzenia.