Dawno się nic nie odzywałem i nawet nie zauważyłem, ze pierwsze 100 dni bez analoga przeleciało już z ponad miesięczną nadwyżką.
Pokuszę się o pewne podsumowanie:
- zarejestrowałem daleko idącą poprawę w stanie zdrowia - poprawa wydolności oddechowej, poprawa kondycji, spadek ciśnienia itp.
- podciągnąłem umiejętności techniczne - a jakże, atomek T uczy cierpliwości i rozwija zdolności manualne
- zdobyłem pierwszy poziom alchemika - zacząłem montować swoje własne mieszanki, co prawda na gotowej bazie, ale od czegoś zacząć trzeba;
Nie będę czarował, że przez całe 132 dni nie wiozłem do ust analoga, bo to byłaby nieprawda. Z ręką na sercu wypaliłem przez ten okres max 15 analogów, nie z fizycznej czy psychicznej potrzeby, ale z czystej ciekawości - każde zapalnie jedynie utwierdzało mnie w przekonaniu o słusznie obranej drodze (a może e-drodze?
). Przy okazji dodam, że stosunkowo szybko zatraciłem dawną zdolność do odróżniania aromatów tytoniu papierosowego. Teraz po prostu każdy śmierdzi tak samo. Na plus jednak zaliczam to, że nawet, jeżeli ktoś pali analogi mojej obecności, to nie drażni mnie to specjalnie i nie powoduje nieodpartej chęci zapalenia.
W dniu wczorajszym, siedząc przy powszechnie znanym, bursztynowym napoju usłyszałem od kolegi, z którym znam sie ponda pół zycia coś, co dodatkowo potwierdziło powyższe podejrzenie. Jako osoba nadal paląca analogi wyraził szczere uznanie dla podjętych działań z e-paleniem oraz jak sam przyznał, jest niezmiernie zaskoczony, że ktoś, kto tak długo i w takiej ilości palił analogi, mógł przejść na e-palenie i nie powrócić do nałogu.
Wyjdę może i na materialistę, ale obok wyżej wskazanych okoliczności cieszy mnie również niebagatelna oszczędność środków finansowych. Z resztą owy fakt również zaważył na "przejściu" na jasna stronę mocy, wiec z tym się kryć nie będę.
Kończąc przynudzanie gratuluję wyżej wymienionym "setkowiczom", życzę dalszego wytrwania i cieszę się, że i mnie było pisane się tutaj znaleźć