- 19 wrz 2014, 00:59
#1172666
@roscislaw z reformą oświaty trafiłeś w sedno, niestety. Stado jeszcze dzieciaków z małpim rozumem wyciągnięto z miejsca w którym chuchano i dmuchano na nich przez 6 ostatnich lat dając im poczucie zamknięcia pewnego etapu w ich życiu. Oto przestajesz być młody człowieku dzieckiem, bo opuszczasz mury podstawówki. Dla nas kiedyś to był okres ciężki, w 8 klasie jednak trzeba było się postarać. A potem w technikum, liceum czy zawodówce nie warto było się zbyt szybko wychylać. Ja akurat poszedłem do technikum, przepaść pomiędzy najstarszymi, a najmłodszymi uczniami 5 lat, w tym wieku bardzo widoczna. Dorośli faceci (20-latkowie) którym już nie w głowie były szczeniackie wygłupy, kontra 15 letnie koty którym na widok tych poprzednich, wygłupów się odechciewało. Owszem robiło się różne numery, i takie które człowiek z sentymentem wspomina i takie z których nie jest dumny, ale miało to jako taki poziom. Byli też oczywiście tacy którym nic nie przeszkadzało, morda niewyparzona i poczucie że są pępkami świata, ale tak było chyba od zawsze, tyle że kiedyś to nie był dobry wzór do naśladowania bo zbyt łatwo można było za to w łeb oberwać, teraz niestety właśnie takie małe prostaczki są wzorami dla reszty kolegów.
Dużo też robiło otoczenie. Jeden z sąsiadów gdy stwierdził że za długo przesiadujemy pod klatką i że przyjdzie nam w końcu coś durnego do głowy, zamiast wzywać straż miejską czy chodzić ze skargami tak długo nachodził administracje osiedla aż ta zgodziła się na wybudowanie małego boiska do siatkówki i zakupiła słupki do siatki (oraz siatkę). Boisko zrobiliśmy sami, oczywiście jako że zrobiliśmy je sami to i sami o nie dbaliśmy. Nie było tam plucia, dłubania słonecznika czy niedopałków, a za rozbicie butelki miałoby się rozbity nos (teoretycznie bo nikt nigdy nie zaryzykował). Ekipa wyrosła, a młodsi grać nie chcieli, boisko zarosło trawą. Ci którym wcześniej już ono przeszkadzało załatwili wywalenie słupków i tak zamieniło się w trawnik, a lada chwila zamieni się w parking bo przecież samochód nie może stać 'aż' 200 metrów od domu.
Z drugiej strony jakiś czas temu grupka chłopaków (wiek chyba przed gimnazjalny) urządziła sobie na zawody w tenisa stołowego (jest jeden stół pod blokiem), wracałem akurat z pracy, nie dało się ich nie usłyszeć. Jak każdy dobry turniej gra budziła emocje, z 10 gardeł dopingowało. Szybko znaleźli się tacy którym to oczywiście przeszkadza i naskoczyli na dzieciaki że TV nie da się w spokoju po pracy pooglądać. Zasugerowałem panom żeby zamknęli mordy, a potem drzwi balkonowe skoro tak im to przeszkadza to do dziś dzień jest obraza majestatu. Gdy młodzież się czymś zajmie to wszystkim przeszkadza, gdy się nudzi i wymyśla głupoty to robi się problem. Niestety te dzieciaki muszą się wyszaleć inaczej skończy się to chlaniem, dragami i zaczepkami. Daleki jestem od unikania grupek gimnazjalnych na ulicy, choć nie jestem wielkim facetem to nie obawiam się łazić w nocy po mieście 'bez obstawy', po pierwsze od dawna hołduję zasadzie że glan + jajka = pokój na świecie, po drugie pamiętam że sam byłem częścią takich grupek i tak naprawdę choć ludzie starali się nas unikać to nigdy nie mieliśmy zamiaru postronnemu przechodniowi jakiejkolwiek krzywdy wyrządzić. I pod tym względem niewiele się zmieniło. Kilka razy miałem mniej sympatyczne sytuacje ale skończyły się zawsze pozytywnie, prawie zawsze udało się sprawę obgadać, a gdy się nie dało, to nie oszukujmy się ale to nie jest problem dla dorosłego faceta (mówię oczywiście o gimnazjalistach, nie o starszych chłopakach). Widzę dzięki temu że te dzieciaki się po prostu nudzą, tu im nie wolno, tam ich nie chcą, więc co oni mają robić?
Kino kosztuje 15-20PLN, dla tych dzieciaków kupa kasy, ale świeci pustkami - ostatnio byłem na Sin City. Sala na 300 osób, 3 osoby na seansie... Noż kurna. Dać im bilety za symboliczną złotówkę, i tak w wielu miastach kina żyją wyłącznie dzięki dofinansowaniu z budżetów, niech film obejrzą. Kino zarobi, a dzieciaki mają zajęcie na 2h i opowiadania na kolejne dwie doby. Boiska pod blokami, zamiast wiecznie problematycznych orlików (tfu), a tych którym to przeszkadza i za głośno kłapią pozwać za nękanie. Jeśli się nie znajdzie tym młodym ludziom, którym jakiś rządowy kretyn skrócił dzieciństwo, sensownego zajęcia to nigdy nie wyjdą na ludzi.
A i rodzice! To są często, gęsto ofiary losu do potęgi. Jak przychodzi sąsiad ze skargą że młody/młoda chleje, klnie i pyskuje do starszych; to gówniarza należy spacyfikować wszystkimi dostępnymi i w miarę cywilizowanymi (ale bez przesady) metodami. Ale jak ktoś przychodzi się poskarżyć że dzieciaki za głośno w piłkę kopią to należy typa wykopać i soczystą wiązanką uświadomić mu stan intelektualny. Tak robili najlepsi rodzice których pamiętam z czasów gdy ja miałem te 14, 15 czy 16 lat i to były dla nas wzorce. Wiedziało się że takiej osobie można się zwierzyć, poskarżyć, wypłakać jak trzeba; że wysłucha i pomoże, ale gdy się narozrabiało to wiedziało się też że kara nadejdzie i że będzie boleć jak cholera...
Na czas działań związanych z akcyzą ignoruje wszystkie zapytania o bazar.