By monsieur - 03 lut 2019, 13:58
Posty: 14
Rejestracja: 29 sty 2013, 17:34
Posty: 14
Rejestracja: 29 sty 2013, 17:34
- 03 lut 2019, 13:58
#1881150
Cześć wszystkim!
Jako że mija mi właśnie pierwszy rok bez nikotyny, wspomagany ep i liquidami 0mg, chciałbym podzielić się kilkoma przemyśleniami i historią.
Z nierozerwalnym związku z analogami byłem 20 lat, nie licząc jednego niemal rocznego okresu kiedy rzucałem, ale podpalałem i kilku okresów z e-papierosem i paleniem hybrydowym. Poza tym paliłem zawsze i wszędzie, czy zdrowy, czy chory, dochodząc do nawet dwóch paczek dziennie... a czasem pękało i więcej.
Przez ten okres nauczyłem się dwóch rzeczy. Palę, bo jestem uzależniony i to dlatego lubię. Jak chcesz rzucić palenie to... nie możesz palić Może i banał, ale każdy kto wrócił do palenia po okresie abstynencji wie, jak człowiek łatwo zaczyna sobie wszystko zaraz w głowie tłumaczyć, racjonalizować i składać samemu sobie obietnice... po wypaleniu tego jednego małego papieroska. Po czym wraca nieświadomie do nałogu w tydzień.
Także tym razem rzucałem już dość wyedukowany i z motywacją (dzieci, ale też sam długo biłem się z myślami).
Nie czekałem na dzień spokoju, wręcz przeciwnie - rozpocząłem w okresie dość dla mnie ciężkim. Jako wsparcie zakupiłem znane tabletki z cytyzyną. Szybko zorientowałem się niestety, że niezbyt to na mnie działa i że po prostu nie dam rady...
Wybawieniem był dla mnie mój e-papieros. Jednak nauczyłem się już, że nalewanie do niego nikotyny, w moim przypadku tylko wydłuży okres pomiędzy jednym, a drugim papierosem... Dlatego tym razem od samego początku zacząłem zalewać go zerówkami.
Z perspektywy czasu wydaje się to dobrym posunięciem.
Będąc szczerym, początek nadal był ciężki, ale z e-papierosem mogłem nadal utrzymywać rytuały, wychodząc w te same miejsca, rozmawiać z palaczami... Wapując wtedy przynajmniej 10ml liquidu dziennie. I o ile nie załatwiało to problemu zupełnie, pozwalało w jakimś stopniu oszukać głowę i wypełnić czymś mi znanym luki w kalendarzu dnia, jakie powstają przy rzucaniu analogów.
Z biegiem czasu, już bez specjalnego starania i ograniczania się, liquidu zaczęło mi starczać na coraz dłużej, tak jak i samej baterii w moim modzie. Stopniowo dochodząc do tego miejsca, w którym jestem obecnie.
A jest to miejsce, w którym nadal mam potrzebę posiadania e-papierosa w gotowości do działania. Choć już go nie zabieram wszędzie ze sobą, a w zasadzie tylko na imprezy z palaczami i alkoholem. 10 ml liquidu starcza mi na kilka tygodni, z reguły na ok 1,5 miesiąca.
Przez cały ten okres nie wypaliłem ani jednego analoga, co jest oczywiście moim życiowym rekordem. I o ile nie mam ochoty na samego papierosa, okresy niepokoju, które pewnie każdy zna, napadają mnie okazjonalnie i znienacka... Na szczęście trwają na tyle krótko, że wystarczy je przeczekać. Nadal jestem czujny.
Z porad mogę tylko potwierdzić tyle, że najważniejsza jest motywacja, a nie wspomagacze, a także przygotowanie mentalne na cierpienia i zagubienie w czasoprzestrzeni U mnie to był okres około 3 tygodni, co przed rzucaniem wydaje się wiecznością... Ale to nieprawda. To mija szybko, a nagroda jest olbrzymia. Po tym czasie cały jeszcze czas myślałem o paleniu, ale już zdecydowanie dużo łatwiej było mi się obyć bez papierosa.
E-papieros wydaje się dobrym wspomagaczem, o ile nie korzystamy z nikotyny. Na początku pozwala nam utrzymać nawyki i nie musimy zrywać znajomości... A później coraz częściej zapominamy o wapowaniu.
Jeśli macie jakieś pytania, chętnie odpowiem!
Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
Jako że mija mi właśnie pierwszy rok bez nikotyny, wspomagany ep i liquidami 0mg, chciałbym podzielić się kilkoma przemyśleniami i historią.
Z nierozerwalnym związku z analogami byłem 20 lat, nie licząc jednego niemal rocznego okresu kiedy rzucałem, ale podpalałem i kilku okresów z e-papierosem i paleniem hybrydowym. Poza tym paliłem zawsze i wszędzie, czy zdrowy, czy chory, dochodząc do nawet dwóch paczek dziennie... a czasem pękało i więcej.
Przez ten okres nauczyłem się dwóch rzeczy. Palę, bo jestem uzależniony i to dlatego lubię. Jak chcesz rzucić palenie to... nie możesz palić Może i banał, ale każdy kto wrócił do palenia po okresie abstynencji wie, jak człowiek łatwo zaczyna sobie wszystko zaraz w głowie tłumaczyć, racjonalizować i składać samemu sobie obietnice... po wypaleniu tego jednego małego papieroska. Po czym wraca nieświadomie do nałogu w tydzień.
Także tym razem rzucałem już dość wyedukowany i z motywacją (dzieci, ale też sam długo biłem się z myślami).
Nie czekałem na dzień spokoju, wręcz przeciwnie - rozpocząłem w okresie dość dla mnie ciężkim. Jako wsparcie zakupiłem znane tabletki z cytyzyną. Szybko zorientowałem się niestety, że niezbyt to na mnie działa i że po prostu nie dam rady...
Wybawieniem był dla mnie mój e-papieros. Jednak nauczyłem się już, że nalewanie do niego nikotyny, w moim przypadku tylko wydłuży okres pomiędzy jednym, a drugim papierosem... Dlatego tym razem od samego początku zacząłem zalewać go zerówkami.
Z perspektywy czasu wydaje się to dobrym posunięciem.
Będąc szczerym, początek nadal był ciężki, ale z e-papierosem mogłem nadal utrzymywać rytuały, wychodząc w te same miejsca, rozmawiać z palaczami... Wapując wtedy przynajmniej 10ml liquidu dziennie. I o ile nie załatwiało to problemu zupełnie, pozwalało w jakimś stopniu oszukać głowę i wypełnić czymś mi znanym luki w kalendarzu dnia, jakie powstają przy rzucaniu analogów.
Z biegiem czasu, już bez specjalnego starania i ograniczania się, liquidu zaczęło mi starczać na coraz dłużej, tak jak i samej baterii w moim modzie. Stopniowo dochodząc do tego miejsca, w którym jestem obecnie.
A jest to miejsce, w którym nadal mam potrzebę posiadania e-papierosa w gotowości do działania. Choć już go nie zabieram wszędzie ze sobą, a w zasadzie tylko na imprezy z palaczami i alkoholem. 10 ml liquidu starcza mi na kilka tygodni, z reguły na ok 1,5 miesiąca.
Przez cały ten okres nie wypaliłem ani jednego analoga, co jest oczywiście moim życiowym rekordem. I o ile nie mam ochoty na samego papierosa, okresy niepokoju, które pewnie każdy zna, napadają mnie okazjonalnie i znienacka... Na szczęście trwają na tyle krótko, że wystarczy je przeczekać. Nadal jestem czujny.
Z porad mogę tylko potwierdzić tyle, że najważniejsza jest motywacja, a nie wspomagacze, a także przygotowanie mentalne na cierpienia i zagubienie w czasoprzestrzeni U mnie to był okres około 3 tygodni, co przed rzucaniem wydaje się wiecznością... Ale to nieprawda. To mija szybko, a nagroda jest olbrzymia. Po tym czasie cały jeszcze czas myślałem o paleniu, ale już zdecydowanie dużo łatwiej było mi się obyć bez papierosa.
E-papieros wydaje się dobrym wspomagaczem, o ile nie korzystamy z nikotyny. Na początku pozwala nam utrzymać nawyki i nie musimy zrywać znajomości... A później coraz częściej zapominamy o wapowaniu.
Jeśli macie jakieś pytania, chętnie odpowiem!
Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka