A więc
nadeszła chwila, gdy mogę coś napisać i pokazać, w kwestii Tilemahosa.
Dzięki uprzejmości kolegi Roberta, mam niewątpliwą przyjemność rozdziewiczyć ten parownik.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to oczywiście oczojebny połysk, znany z wielu innych wyrobów od Imeo Thanasisa.Tutaj również nie odpuścił i większa część części Tilemahosa błyszczy się jak lustro. Ma to swoje zady i walety,
oczywiście. Wygląda ślicznie, ale "palcuje" się niemiłosiernie i trzeba co chwilę przecierać szmatkiem, żeby nadal błyszczało
Jest ponoć wersja matowa/satynowa, ale "prawdziwe GG" to połysk!
Cóż powiedzieć o samym parowniku?
Ma średnicę 21mm (dedykowany pod moda Esterigon) która niestety, ale nie jest najpopularniejszą średnicą i Imeo "wymusza" na nas zakup dedykowanego zasilacza. Albo..... popełniamy świętokradztwo i łączymy Tilemahosa z KTS+
tak jak ja to uczyniłem z braku innego zasilacza o tej średnicy.
Wyskość całkowita z "dripem" to 57mm
Nie zmierzyłem niestety pojemności, wlazło mi 2/3 pipetki Pasteura, ale nie wiem ile to objętościowo, mój błąd, zmierzę po wychmurzeniu do końca baniaczka.
Wykonanie jak to zwykle u Imeo, perfekcyjne. Całość wypolerowana idealnie. Gwinty drobnozwojowe "chodzące" prawidłowo. Spasowanie idealne. Może się niepodobać wytłoczona nazwa i brak skrzydełek. Bo jakoś to mało GG w GG, ale da się z tym żyć
"Moja" wersja posiada dolot powietrza z boków, a nie z gwintu, co dla mnie jest zaletą, chociaż pewnie wysokość parownika jest nieco większa. Regulacja działa bardzo dobrze, nie da się przypadkiem przestawić, a przeciąg na maxymalnym otwarciu jest jak w dripperze. Świetnie wciąga się chmurę prosto w płuco. Zero żylaków za uszami.
W komorze grzałki jest możliwość ustawienia jej po różnymi kątami (po co?
ale jest) Ja ustawiłem ją tak, aby końcówki knota wychodziły do zagłębień w gwincie. Tutaj świetnie spisała się Japanese Cotton, ponieważ tylko część knota wprowadziłem w kanaliki, a większą część podwinąłem i włożyłem do kubka, tak, aby ewentualne podcieki czy skropliny, zostały zassane do knota. W kubeczku znajduje się stała rureczka doprowadzająca powietrze. Wystaje on ponad dno kubeczka, więc kilka kropel może się tam pałętać bezkarnie w razie czego.
Sama grzałka jest umieszczona dość wysoko nad dolotem powietrza, a montaż jest dość łatwy i bezproblemowy.
Śrubki mocujące pomimo nacięć na śrubociąg płaski, posiadają też radełko, więc nie ślizgają się przy dokręcaniu wstępnym, paluchami.
Grzałka (1.0 Ohm) zamocowana, japoński knot wpowadzony, nasączony i dokręcona góra komory spalania, który przechodzi w dripa.
Dokręciłem zbiornik, zatankowałem, dokręciłem zakrętkę zamykającą zbiornik i ................zassałem pierwszego bucha. Mniaaaaaaaaaaaaaaaaaaam, krótko opisując smak, a i wielkość baaardzo zadawalająca
Po 3 sztachach trzeba było rozpocząć procedurę ustalenia wielkości dopływu liquidu (Imeo mógł z tego zrezygnować, ale ... da się z tym żyć
) Wydaje mi się, że po 3 - 4 razach każdy dostosuje go pod swój setup i preferencje.
A teraz kwestia smaku.
Użyłem liquidu którego smak znam bardzo dobrze. Vapowanego na Taifunie GT, Kayfunie, Veritasie. To AMOUR od BlendFeel.
Wydawało mi się, że wiem już wszystko o tym liquidzie, po wyvapowaniu wiadereczka. Ale ....
Okazuje się, że jednak konstrukcja parownika ma wpływ również na smak. Setup ukręcony taki sam jak w Kayfunie i TGT, z premedytacją, aby łatwiej wyłapać różnice. No i wyłapałem
Okazuje się, że osoby które w temacie testów liquidów BlendFeel pisały o mentolu/mięcie które wyczuli w tym smaku, miały rację! Na w/w parownikach nie wyczuwałem go. Serio, zero mentolu w tym zajebiaszczym smaku.
A na Tilemahosie już w pierwszym buchu daje się go wyczuć. Niezbyt intensywnie, raczej w tle, podobnie jak w Tribece. Ale jednak tam jest, ale nie ujawnia się na każdym parowniku
Trzeba było dopiero Tilemahosa, aby go odkryć.
Konkludując ten przydługi opis (tu gratuluję cierpliwości wytrwałym czytelnikom) powiem, że po dniu inhalowania, parownik podoba mi się. Działa świetnie. Wygląda dobrze. Gdyby jeszcze tylko zmienić cenę, średnicę i dostępność w zakupie, może bym się na niego skusił. A tak pozostaje mi przykry obowiązek zwrócenia go właścicielowi, Robertowi.
Niniejszym dziękuję za zaufanie i przekazanie mi go w stanie dziwiczym, do testów. Zrobiłem je z przyjemnością
Poniżej kilka fotek jakie zrobiłem po rozkręceniu, a przed kąpielą Tilemahosa: