zainteresowanie liqueenem chyba jest już bardzo małe, ale jako że kiedyś wybór był o wiele mniejszy, a esw było zawsze w pobliżu przez kilka lat wyrobiłam sobie o nich opinię, więc ją tutaj zostawię
zaczynam od liquidów, których "wypaliłam" +- 100ml. oceną jest głównie smak, nie oceniam chmury bo nie na tym mi zależy. wydajność jest niestety marna, ale tego nie uwzględniam.
english black tea: poprzednie opinie mówią same za siebie, polecam spróbować każdemu, 99% szans na zadowolenie
oryginalny i intensywny smak porównywalny do earl grey, nie za słodki i uzależniający, ale do czasu, nie podołałam butelce 30ml - raz na jakiś czas 10ml idealnie
ocena: 5/5
smoothie mango: również idealny jako przerywnik. nie polecam osobom, które kupują po 1 liquidzie bo ciężko go zużyć "na raz", mimo wszystko smak również bardzo oryginalny, czuć w nim intensywne, ale nieprzesłodzone mango i równie intensywny chłód, którym jak podejrzewam jest koolada
ocena: 5/5
blueberry mint shisha: chyba nie jest już dostępny, ale mam jeszcze odłożone pół butelki, żeby móc kiedyś sobie przypomnieć ten smak, mistrzostwo
nie czuć w nim tego czego nie lubię, czyli typowej mięty, czuć oryginalną jagodę, idealnie (ale nie przesadnie) słodkie jagody, mieszanka idealna, blisko pół litra tego zeszło i ani trochę się nie znudził...
ocena: 5/5
strawberry kiwi high voltage: kolejna idealna i oryginalna mieszanka, kiwi od liqueena było zupełnie bez smaku, truskawka jakby to ująć...sucha? a tutaj perfekcyjnie wykończony smak świeżej, letniej truskawki czymś, co może nie do końca przypomina kiwi, ale smakuje bezbłędnie
zeszło również blisko pół litra i wcale się nie nudzi
+jako dużo tańszy odpowiednik mogę polecić "el vapo" od cartela, smakuje niemalże identycznie, mi nie udało się jeszcze odwzorować tego smaku żadnymi aromatami
ocena: 5/5
black currant apple high voltage: wyrównany i intensywny smak obu owoców, smak przypomina green apple intense, jednak jednocześnie czuć też czarną porzeczkę. nieprzesłodzony, nawet wydaję się trochę wytrawny
może się znudzić, chociaż chce się do niego wrócić
ocena: 5/5
blueberry shake: kilka pierwszych butelek było bezbłędne, fajne, oryginalne jagodowe połączenie. kiedy wróciłam do niego po jakimś czasie smak był trochę inny, nie wiem czy coś się zmieniło ale mocno stracił na intensywności, początkowa
ocena: 5/5
inne/neutralne:
cold berries high voltage: nie zaliczam go do faworytów, jednak jest na samej granicy. delikatnie miętowe połączenie owoców leśnych, gdzie mięta nie przeważa i nie zaburza ich smaku. warty spróbowania.
ocena: 5/5
green apple intense: lubię go bardzo, ale zaliczam do neutralnych ponieważ jest mało naturalny i nie każdemu kto oczekuje smaku zielonego jabłka podejdzie. smak oryginalny i intensywny, ale niestety delikatnie chemiczny, mimo wszystko polecam spróbować fanom owocówek i tym, którym zwykłe jabłko się znudziło.
ocena: 4,9/5
black currant: miłośnikom czarnej porzeczki z pewnością posmakuje, mi jednak ten smak się znudził, chociaż nie mogę mu nic zarzucić
ocena:4,9/5
forest berries (limited edition): zapewne już niedostępny niestety, więc jest czego żałować. był bardzo zbliżony do smaku dojrzałych jeżyn, trochę jogurtu o smaku owoców leśnych, ale nie deserowy, zdecydowanie bardziej świeży. -0,1 za to, że smak troszkę zanikał przy kolejnym zalaniu
ocena:4,9/5
passion fruit: jak dobry sok wieloowocowy, kolejny bardzo intensywny i fajny smak, ale nie na długo
ocena:4,89/5
new zeland peach: wydobycie aromatu ze świeżej, dojrzałej jednak delikatnie kwaśnej brzoskwini, niestety po kilku butelkach traci swój urok, dobry przerywnik
ocena: 4,8/5
wild strawberry intense:"średnio poziomkowe, ale da się znieść" cytuję tutaj koleżankę "japkomieta" (widzę, że co do większości mamy podobne odczucia
)
ocena: 3/5
sunny banana: odbiega od innych bananów, z którymi miałam do czynienia. takie żelki bananki, (o ile ktokolwiek wie o czym mówię :p) jakby delikatnie mleczne?
ocena:3,33/5
juicy cherry: dawno temu w starym opakowaniu to była całkiem fajna wiśnia, jednak nowa seria to już nie to samo, sytuacja identyczna jak w przypadku dr. Jack, aktualna
ocena: 2,5/5
fresh watermelon/watermelon shisha: nie zapamiętałam tych smaków, więc dosyć przeciętne. miałam do czynienia z większością arbuzów dostępnych na rynku i zdarzały się o wiele lepsze.
ocena: nie pamiętam
i czas na liquidy, które mi nie posmakowały więc pozostawię je bez oceny:
natural green tea: ciężko to skomentować, myślę że żując torebkę herbaty odczucia byłyby porównywalne, a i rzeczywiście natural-ne.
nie polecam nikomu!
green kiwi fruit: w czystej bazie bardziej czuć kiwi, zero smaku, szkoda pieniążków. na szczęście udało się go zareklamować i wymienić na coś innego.
very strawberry: lato...temperatura powyżej 30stopni, truskawka niby jest, ale jakby mocno wyschła na tym słońcu.
joy berry high voltage: nie wiem czy ten smak się nie zmienił ponieważ sporo osób aktualnie go poleca. miałam z nim do czynienia świeżo po wejściu na rynek, wtedy smak był porównywalny do słodzika, w dodatku osiadał na gardle w dziwny sposób, bardzo ciężko to opisać... odważni mogą spróbować
pomegranate: smak, który ledwo pamiętam, i w którym ciężko wyczuć granat lub jakikolwiek owoc
brazilian pineapple: niestety w moich wspomnieniach z nim nie ma ananasa
ruby grapefruit: dość chemiczny, udało się wymęczyć 1/3, reszta niestety wylądowała w koszu
juicy mandarin: wydawał się być ok, ale tylko wydawał, identycznie jak poprzednik
raspberry mint: raspberry raczej dla ozdoby, coby ładnie nową miętę nazwać
energy drink: jakby wygazowany, otwarty kilka dni temu, zwietrzały
caffe latte i inne cappuccino: liquidy koloru kawy bez mleka, o smaku mocnej, taniej kawy bez mleka.
tu nie będę obiektywna, po prostu nie moje smaki, chociaż trochę są odwzorowane to nie polecam ich próbować bo na grzałce zostaną już na zawsze
--------------------
było tego zdecydowanie więcej, ale moja pamięć nie sięga tak daleko, być może wkrótce tu wrócę