iJOY IVPC Kit - krótka recenzja
Post:06 lis 2018, 10:29
Drodzy Forumowicze!
Dziś mam przyjemność nieco przybliżyć fajny, można powiedzieć że innowacyjny sprzęt, którym jest POD od iJoy’a – dokładnie iJoy IVPC. Jeśli mam być szczery to przyznaję, że jest to mój pierwszy kontakt z POD’em. Sam nie wiem, czego mam się po nim spodziewać. Może i dobrze, bo opisane poniżej szczegóły będą naprawdę szczere, a moje świeże podejście ułatwi decyzję o kupnie takiego urządzenia innym osobom do których jest ono dedykowane, czyli osobom, które zaczynają swoją przygodę z e-paleniem bądź takim, którym zwykłe kręcenie fused claptonów i innych wynalazków już zbrzydło. Zaczynajmy więc
Jak w najprostszy i najszybszy sposób można opisać urządzenie, które nazywane jest POD’em? Według mnie to nic innego jak powrót do korzeni. Pamiętacie kartomizery? Sam z nich nie korzystałem ale to właśnie z nimi kojarzą mi się PODy. Nie musimy przejmować się sporym rozmiarem boxa i ogromną wagą (bo nie nosimy przy sobie trzech ogniw 18650 jak w Wieśku), grzałka o oporności >1 Ohm, niskie spalanie, przyzwoity smak i przede wszystkim bardzo, ale to bardzo mały rozmiar (o wadze już wspomniałem – nie czuć ich w dłoni). Taki po krótce właśnie jest iJoy IVPC Kit.
Wraz z urządzeniem otrzymujemy ładowarkę USB, krótką instrukcję obsługi oraz kartę gwarancyjną, która w moim przypadku nie jest podbita.
Ale to wszystko nieistotne. Najważniejsze są przecież wrażenia z użytkowania, nieprawdaż? Osobiście na co dzień nie używam atomizerów na 2 grzałki z przewiewem jak w wiadrze, nie kręci mnie 200W i oporność 0.1 Ohm. Ten etap mam już za sobą (na szczęście). Sztywno trzymam się MTL i moimi towarzyszami są aktualnie Kayfun Prime oraz Dvarw MTL (mogę je polecić z czystym sumieniem). Dlatego też bardzo wyczekiwałem paczki z iJoy IVPC. Toż to przecież powinno być bardzo podobne urządzenie, tylko na gotowe grzałki I nie pomyliłem się. Po otwarciu pudełka byłem w szoku wyglądem samego urządzenia i miniaturyzacji, jaka nastąpiła. Kurcze, to wszystko wygląda naprawdę świetnie. Małe, poręczne i lekkie jak piórko. Wymiary iJoy IVPC to 8 cm wysokości i 3 cm szerokości w najszerszym miejscu. Wysokość (grubość) to około 1,5 cm i tym samym przypomina pod każdym względem mojego kciuka.
Można go zatem wrzucić do każdej, nawet najmniejszej kieszeni i nawet nie czuć, że ma się go przy sobie. Po wyjęciu z pudełka sprawia wrażenie naprawdę solidnego urządzenia. Postanowiłem go również zważyć. I co się okazało? Matko kochana, spójrzcie sami:
No właśnie – waży tylko 55g W porównaniu do jednego z najczęściej spotykanego zasilania na 1 baterię 18650 - Evica VTC Mini, którego ciężar według mojej wagi wynosi 175g, nawet nie ma co porównywać. Doliczmy przecież jeszcze parownik. Pomyślałem, że wygląda naprawdę fajnie, jest mały i lekki. Jeśli będzie oddawał smak w porządku i bateria będzie trzymała „w miarę” – wchodzę w to.
Dobrze, przejdźmy do wnętrza. iJoy IVPC posiada wyłącznie jeden przycisk. Włącza się go standardowym już pięcioklikiem. Muszę przyznać, że jak na rozmiary samego urządzenia, wyświetlacz jest dość duży a na pewno wystarczający. Widoczność w słońcu również na przyzwoitym poziomie. Znajdują się na nim najważniejsze informację takie jak tryb pracy, aktualnie ustawione napięcie, wskaźnik naładowania baterii oraz licznik zaciągnięć.
Aby wejść do MENU, musimy kliknąć 3x. Do wyboru mamy trzy rodzaje predefiniowanych ustawień – soft, normal oraz hard. Do dyspozycji jest również tryb bypass, opcję puff reset, a także możliwość odwrócenia wyświetlacza. Przetestowałem kolejno tryby soft, normal i hard. Tryb soft zaprogramowany jest na napięcie 3.4V, normal na 3.6V, a tryb hard na 3.8V. I powiem szczerze, że czuć różnicę. Dla mnie najbardziej odpowiedni okazał się hard. Niestety nie mam innych zbiorników, które mógłbym podmienić i przetestować jak urządzenie się zachowuje jednak podejrzewam, że będzie dostępny wyłącznie jeden rodzaj, więc szkoda póki co drążyć ten temat. Pożyjemy – zobaczymy. Wspomniany zbiornik ma pojemność 2ml i aby go uzupełnić, wystarczy odczepić go od baterii, otworzyć zaślepkę i dokonać dzieła. Wielkość otworu jest wystarczająca, by bez trudu używać butelek ze standardowym „dziubkiem”.
Zabrałem się zatem za właściwą część testu. Wziąłem ulubiony soczek home made o smaku czarnej porzeczki (od 1000smaków świata, których aromaty bardzo polecam) i zatankowałem. Odczekałem około 10 minut aby wszystko dokładnie się nasączyło i nadszedł ten czas. Zaczęło się… Hmm… Co mogę powiedzieć? Korzystanie z tego urządzenia to prawdziwa przyjemność. Smakowo troszkę odbiega od poczciwego Kayfun’a Prime, jednak nie powiem, że smak jest gorszy. Jest po prostu inny. Wiadomo, że grzałka stockowa bardzo często odbiega od grzałki robionej ręcznie. Jednak różnica jak dla mnie jest akceptowalna. Kultura pracy, design i ergonomia jest nie do opisania. Aż ciężko uwierzyć, że nawet mi się spodobało hihi. Na uwagę zasługuje ustnik, który jest płaski. Niech zabrzmi to jak chce, ale świetnie leży w ustach Nawiasem mówiąc, jeśli ktoś posiada płaskie drip tipy 510, niech się do mnie odezwie… Tak mi przypadł do gustu, że nie mogę się oderwać!
Tak zaaprobowałem się testem, że minęło całe popołudnie. I wiecie co? Bateria wytrzymała. Dopiero pod koniec dnia przesiadłem się na swojego, starego i poczciwego boxa. Dopiero wtedy postanowiłem przeczytać instrukcję obsługi, aby znaleźć więcej informacji. No i znalazłem. Bateria ma pojemność 350mAh a grzałka która siedzi wewnątrz, to bestia o oporności 1.6 Ohma. Przyznaję, że jest to bardzo dobre połączenie, które zdaje egzamin. Według instrukcji, maksymalna moc urządzenia to 9W. Czas ładownia z ładowarki sieciowej wyniósł około 1h i dalej mogłem cieszyć się tym maleństwem.
Reasumując, iJoy IVPC Kit to naprawdę fajne, małe, zgrabne i poręczne urządzenie przyzwoicie oddające smak. Ciężko odnieść się do ceny wymiennych POD’ów – nie wiem, czy dobrze to nazwałem (chodzi mi o zbiorniczek) ale podejrzewam, że będzie to około 10zł. Nie wiem też, jak częstej wymiany będą one wymagały. Wiem natomiast jedno – jeśli jesteś kimś, kto nie chce dźwigać ze sobą w terenie półkilogramowego boxa, nie chcesz być wiecznie pobrudzony liquidem, nie interesuje Cię generowanie chmur jak z parowozu a priorytetem jest dla Ciebie dostarczenie dawki nikotyny – będziesz zadowolony. Wiem co mówię, bo sam niejednokrotnie zmuszony byłem założyć garnitur. Co wtedy? Ano nic. Brałem ze sobą boxa 1x18650 by był jak najmniejszy i ruszałem w drogę. Czułem się idiotycznie, bo mimo wszystko ciążył jak szalony. Ale bez e-papierosa przecież z domu się nie ruszam. Dziś zabrałbym właśnie POD’a od iJoya. Ani go nie czuć, ani co najważniejsze nie widać. A robotę robi, jak trzeba
Wydaje mi się, że urządzenie idealnie pasuje właśnie pod garnitur, czytaj wyjścia służbowe. Kompletnie nie zwracamy na siebie uwagi ani samym posiadaniem e-papierosa, ani generowaną przez niego chmurką. A głód zostaje przez nas zaspokojany. Urządzenie trafi również w gust osób niedoświadczonych, które dopiero zaczynają swoją przygodę z e-paleniem. Jest bardzo proste w obsłudze, nie trzeba przy nim nic kombinować. Po prostu napełniamy, ładujemy i używamy. Nic nie cieknie i nic nie siorbie. Wystarczy od czasu do czasu wymienić zbiornik, jak już grzałka dokona żywota, regularnie ładować zwykłym kablem USB i można cieszyć się niepaleniem zwykłych śmierdzieli. Tak właśnie to widzę. Dzięki, że dotrwałeś do tego momentu i mam nadzieję, że moja recenzja Ci się podoba. Kurcze, no troszkę się rozpisałem ale co zrobić, jak dokładnie chce się opisać swoje wrażenia. Mam nadzieję, że ten tekst pomoże choćby jednej osobie przy podjęciu decyzji dotyczącej kupna POD’a. W najbliższym czasie napiszę jeszcze jedną recenzję dotyczącą iJoy Diamond VPC Kit ale to dopiero, jak go dokładniej przetestuję. Wygląda równie zacnie, jednak aktualnie jestem chory i muszę skupić się nad tą kwestią.
Zapraszam do komentowania, co sądzicie o iJoy IVPC Kit
Dziś mam przyjemność nieco przybliżyć fajny, można powiedzieć że innowacyjny sprzęt, którym jest POD od iJoy’a – dokładnie iJoy IVPC. Jeśli mam być szczery to przyznaję, że jest to mój pierwszy kontakt z POD’em. Sam nie wiem, czego mam się po nim spodziewać. Może i dobrze, bo opisane poniżej szczegóły będą naprawdę szczere, a moje świeże podejście ułatwi decyzję o kupnie takiego urządzenia innym osobom do których jest ono dedykowane, czyli osobom, które zaczynają swoją przygodę z e-paleniem bądź takim, którym zwykłe kręcenie fused claptonów i innych wynalazków już zbrzydło. Zaczynajmy więc
Jak w najprostszy i najszybszy sposób można opisać urządzenie, które nazywane jest POD’em? Według mnie to nic innego jak powrót do korzeni. Pamiętacie kartomizery? Sam z nich nie korzystałem ale to właśnie z nimi kojarzą mi się PODy. Nie musimy przejmować się sporym rozmiarem boxa i ogromną wagą (bo nie nosimy przy sobie trzech ogniw 18650 jak w Wieśku), grzałka o oporności >1 Ohm, niskie spalanie, przyzwoity smak i przede wszystkim bardzo, ale to bardzo mały rozmiar (o wadze już wspomniałem – nie czuć ich w dłoni). Taki po krótce właśnie jest iJoy IVPC Kit.
Wraz z urządzeniem otrzymujemy ładowarkę USB, krótką instrukcję obsługi oraz kartę gwarancyjną, która w moim przypadku nie jest podbita.
Ale to wszystko nieistotne. Najważniejsze są przecież wrażenia z użytkowania, nieprawdaż? Osobiście na co dzień nie używam atomizerów na 2 grzałki z przewiewem jak w wiadrze, nie kręci mnie 200W i oporność 0.1 Ohm. Ten etap mam już za sobą (na szczęście). Sztywno trzymam się MTL i moimi towarzyszami są aktualnie Kayfun Prime oraz Dvarw MTL (mogę je polecić z czystym sumieniem). Dlatego też bardzo wyczekiwałem paczki z iJoy IVPC. Toż to przecież powinno być bardzo podobne urządzenie, tylko na gotowe grzałki I nie pomyliłem się. Po otwarciu pudełka byłem w szoku wyglądem samego urządzenia i miniaturyzacji, jaka nastąpiła. Kurcze, to wszystko wygląda naprawdę świetnie. Małe, poręczne i lekkie jak piórko. Wymiary iJoy IVPC to 8 cm wysokości i 3 cm szerokości w najszerszym miejscu. Wysokość (grubość) to około 1,5 cm i tym samym przypomina pod każdym względem mojego kciuka.
Można go zatem wrzucić do każdej, nawet najmniejszej kieszeni i nawet nie czuć, że ma się go przy sobie. Po wyjęciu z pudełka sprawia wrażenie naprawdę solidnego urządzenia. Postanowiłem go również zważyć. I co się okazało? Matko kochana, spójrzcie sami:
No właśnie – waży tylko 55g W porównaniu do jednego z najczęściej spotykanego zasilania na 1 baterię 18650 - Evica VTC Mini, którego ciężar według mojej wagi wynosi 175g, nawet nie ma co porównywać. Doliczmy przecież jeszcze parownik. Pomyślałem, że wygląda naprawdę fajnie, jest mały i lekki. Jeśli będzie oddawał smak w porządku i bateria będzie trzymała „w miarę” – wchodzę w to.
Dobrze, przejdźmy do wnętrza. iJoy IVPC posiada wyłącznie jeden przycisk. Włącza się go standardowym już pięcioklikiem. Muszę przyznać, że jak na rozmiary samego urządzenia, wyświetlacz jest dość duży a na pewno wystarczający. Widoczność w słońcu również na przyzwoitym poziomie. Znajdują się na nim najważniejsze informację takie jak tryb pracy, aktualnie ustawione napięcie, wskaźnik naładowania baterii oraz licznik zaciągnięć.
Aby wejść do MENU, musimy kliknąć 3x. Do wyboru mamy trzy rodzaje predefiniowanych ustawień – soft, normal oraz hard. Do dyspozycji jest również tryb bypass, opcję puff reset, a także możliwość odwrócenia wyświetlacza. Przetestowałem kolejno tryby soft, normal i hard. Tryb soft zaprogramowany jest na napięcie 3.4V, normal na 3.6V, a tryb hard na 3.8V. I powiem szczerze, że czuć różnicę. Dla mnie najbardziej odpowiedni okazał się hard. Niestety nie mam innych zbiorników, które mógłbym podmienić i przetestować jak urządzenie się zachowuje jednak podejrzewam, że będzie dostępny wyłącznie jeden rodzaj, więc szkoda póki co drążyć ten temat. Pożyjemy – zobaczymy. Wspomniany zbiornik ma pojemność 2ml i aby go uzupełnić, wystarczy odczepić go od baterii, otworzyć zaślepkę i dokonać dzieła. Wielkość otworu jest wystarczająca, by bez trudu używać butelek ze standardowym „dziubkiem”.
Zabrałem się zatem za właściwą część testu. Wziąłem ulubiony soczek home made o smaku czarnej porzeczki (od 1000smaków świata, których aromaty bardzo polecam) i zatankowałem. Odczekałem około 10 minut aby wszystko dokładnie się nasączyło i nadszedł ten czas. Zaczęło się… Hmm… Co mogę powiedzieć? Korzystanie z tego urządzenia to prawdziwa przyjemność. Smakowo troszkę odbiega od poczciwego Kayfun’a Prime, jednak nie powiem, że smak jest gorszy. Jest po prostu inny. Wiadomo, że grzałka stockowa bardzo często odbiega od grzałki robionej ręcznie. Jednak różnica jak dla mnie jest akceptowalna. Kultura pracy, design i ergonomia jest nie do opisania. Aż ciężko uwierzyć, że nawet mi się spodobało hihi. Na uwagę zasługuje ustnik, który jest płaski. Niech zabrzmi to jak chce, ale świetnie leży w ustach Nawiasem mówiąc, jeśli ktoś posiada płaskie drip tipy 510, niech się do mnie odezwie… Tak mi przypadł do gustu, że nie mogę się oderwać!
Tak zaaprobowałem się testem, że minęło całe popołudnie. I wiecie co? Bateria wytrzymała. Dopiero pod koniec dnia przesiadłem się na swojego, starego i poczciwego boxa. Dopiero wtedy postanowiłem przeczytać instrukcję obsługi, aby znaleźć więcej informacji. No i znalazłem. Bateria ma pojemność 350mAh a grzałka która siedzi wewnątrz, to bestia o oporności 1.6 Ohma. Przyznaję, że jest to bardzo dobre połączenie, które zdaje egzamin. Według instrukcji, maksymalna moc urządzenia to 9W. Czas ładownia z ładowarki sieciowej wyniósł około 1h i dalej mogłem cieszyć się tym maleństwem.
Reasumując, iJoy IVPC Kit to naprawdę fajne, małe, zgrabne i poręczne urządzenie przyzwoicie oddające smak. Ciężko odnieść się do ceny wymiennych POD’ów – nie wiem, czy dobrze to nazwałem (chodzi mi o zbiorniczek) ale podejrzewam, że będzie to około 10zł. Nie wiem też, jak częstej wymiany będą one wymagały. Wiem natomiast jedno – jeśli jesteś kimś, kto nie chce dźwigać ze sobą w terenie półkilogramowego boxa, nie chcesz być wiecznie pobrudzony liquidem, nie interesuje Cię generowanie chmur jak z parowozu a priorytetem jest dla Ciebie dostarczenie dawki nikotyny – będziesz zadowolony. Wiem co mówię, bo sam niejednokrotnie zmuszony byłem założyć garnitur. Co wtedy? Ano nic. Brałem ze sobą boxa 1x18650 by był jak najmniejszy i ruszałem w drogę. Czułem się idiotycznie, bo mimo wszystko ciążył jak szalony. Ale bez e-papierosa przecież z domu się nie ruszam. Dziś zabrałbym właśnie POD’a od iJoya. Ani go nie czuć, ani co najważniejsze nie widać. A robotę robi, jak trzeba
Wydaje mi się, że urządzenie idealnie pasuje właśnie pod garnitur, czytaj wyjścia służbowe. Kompletnie nie zwracamy na siebie uwagi ani samym posiadaniem e-papierosa, ani generowaną przez niego chmurką. A głód zostaje przez nas zaspokojany. Urządzenie trafi również w gust osób niedoświadczonych, które dopiero zaczynają swoją przygodę z e-paleniem. Jest bardzo proste w obsłudze, nie trzeba przy nim nic kombinować. Po prostu napełniamy, ładujemy i używamy. Nic nie cieknie i nic nie siorbie. Wystarczy od czasu do czasu wymienić zbiornik, jak już grzałka dokona żywota, regularnie ładować zwykłym kablem USB i można cieszyć się niepaleniem zwykłych śmierdzieli. Tak właśnie to widzę. Dzięki, że dotrwałeś do tego momentu i mam nadzieję, że moja recenzja Ci się podoba. Kurcze, no troszkę się rozpisałem ale co zrobić, jak dokładnie chce się opisać swoje wrażenia. Mam nadzieję, że ten tekst pomoże choćby jednej osobie przy podjęciu decyzji dotyczącej kupna POD’a. W najbliższym czasie napiszę jeszcze jedną recenzję dotyczącą iJoy Diamond VPC Kit ale to dopiero, jak go dokładniej przetestuję. Wygląda równie zacnie, jednak aktualnie jestem chory i muszę skupić się nad tą kwestią.
Zapraszam do komentowania, co sądzicie o iJoy IVPC Kit