- 06 lut 2018, 14:07
#1834939
Postanowiłem dorzucić parę słow od siebie jako że nabyłem dość sporą ilość aromatów w vapelab. Może komuś pomoże to w zakupach. Od razu mówię, że od zawsze jestem zwolennikiem złożonych deserówek najlepiej z dodatkiem tytoniu. Tym razem jednak kupiłem sporo aromatów owocowych może żeby spróbować się do nich przekonać i w sumie się udało.
Na pierwszy rzut opiszę liquidy sporządzone z tych aromatów, które uważam za najlepsze według mnie i które już zdążyły się przegryźć . Część liquidów leżakuje już od początku grudnia, część minimum 2 tygodnie. Będę podawał okresy leżakowania przy opisach. Wszystkie liquidy wapowane na Kayfun 5, 1Ohm, od 12,8 do 15W max. Zwykłe Muji rolowane w technice Scottish roll.
Big Mouth SAPBG – dżem truskawkowy, jeżyna, ananas, aloes i agrest. Mój zdecydowany faworyt póki co.
Leżakuje od 12 grudnia 2017. VG/PG 50/50. Moc 6mg/ ml. Stęzenie 10%.
Zapach samego aromatu z butelki trudny do określenia. Owocowy. Może czuć faktycznie agrest i odrobinę ananasa. Zero chemii. Po zmieszaniu zapach identyczny. Zresztą umówmy się, że kompozycje są tak złożone, że nie ma opcji wyodrębnić aromatu poszczególnych owoców. Kolor lekko słomkowy. Wapowany od razu po zmieszaniu już jest OK choć d... nie urywa. Zwykła owocówka z nieźle wyczuwalnym agrestem i aloesem. Po kilku dniach liquid ciemnieje i przybiera ciemno złotą barwę. Po 2 tygodniach uważam, że jest gotowy do użycia. W smaku dominuje agrest i aloes, ale dobrze wyczuwalny jest także ananas. Reszta smaków to raczej dodatki dopełniające. Dżemu truskawkowego i jeżyny nie stwierdzam jako takich, ale pewnie składają się ogólnie na całość. Liquid jest intensywny w smaku, bardzo gładki i soczysty. Słodkość na idealnym poziomie. Jest bardzo bardzo dobry i można się nim delektować. Jest to najlepsza owocówka jaką w życiu wapowałem.
Moja ocena 9/10
Myślę, że 2 tygodnie to odpowiedni czas by liquid dojrzał i uwydatniły się wszystkie smaki.
Nuages des Iles – Juice of Legend – Krem waniliowy z masłem orzechowym i bananem.
Leżakuje od 12 grudnia. VG/PG 50/50. Moc 6mg. Stężenie 15%.
Zapach aromatu po otwarciu butelki mocno słodki i waniliowy. Bardzo kremowy i niechemiczny. Po zmieszaniu kolor liquidu lekko słomkowy. Zapach nie zmienia się. Wapując zaraz po zmieszaniu można wyczuć głównie całekiem dobrą wanilię i nic więcej. Może szczyptę banana. Masła orzechowego zero, a że jestem jego fanem, to poczułem lekki zawód. No ale dobra. Po kilku dniach liquid ciemnieje, kolor wciąż słomkowy. Smak wygładza się i pojawia się intensywniejsza wanilia już zdecydowanie mocno kremowa. Słodki banan przewija się gdzieś w tle. Niestety masła orzechowego wciąż nie stwierdzam... Po 2 tygodniach liquid jeszcze bardziej pociemniał, ale wciąż nie zrobił się ani brązowy ani nawet ciemnozłoty- raczej ciemno żółty. Bardzo zmienił się natomiast smak mieszanki. Teraz krem waniliowy jest już bardzo intensywny wręcz zawiesisty. Banan na słodko zdecydowanie przebija w tle. Całość zostawia podczas wapowania w ustach intensywną i zalegającą waniliową słodycz – efekt, który czasem lubię, a który czasem przeszkadza – tutaj jest OK. No i teraz o co chodzi z tym masłem orzechowym. Według mnie wciąz go nie ma. Chociaż może jest to kwestia tego, że masło orzechowe masłu orzechowemu nierówne. Aromat jest francuski, a Francuzi mają czasem dziwne smaki – będąc kiedyś we Francji kupiłem majonez, który smakował jak musztarda i myślę, że tego tropu należy się trzymać. Masło orzechowe pewnie tam jest, ale nie takie jak znam i lubię czyli orzechowo słone, ale raczej na słodko. Ogólnie miłośnicy masła orzechowego będą zawiedzeni, ale sam liquid jest naprawdę pyszny. Fakt – jest słodki i ta słodycz zostaje na języku. Mi to nie przeszkadza. Powyżej 2 tygodni leżakowania banan robi się lekko mdły, co uważam podnosi walory smakowe mieszanki, bo cukier przestaje już wypadać drzwiami i oknami i całość robi się idealnie zbalansowana.
Moja ocena 8/10
Zalecam leżakowanie minimum 2 tygodnie. Jeśli komuś przeszkadza nadmierna słodycz i ogólna intensywność aromatu, to myślę ,że na luzie można zmieszać w stężeniu 12 czy nawet 10% zamiast 15.
Potion Magique – Astropode – sok morelowo gruszkowo truskawkowy
Leżakuje od 12 grudnia. VG/PG 50/50. Moc 6mg. Stężęnie 15%
Kolejny aromat francuski. Zapach z butelki bardzo intensywny i owocowy. Czuć truskawki. Po zmieszaniu zapach ten sam, kolor lekko słomkowy. Liquid wapowany tuż po zmieszaniu jest rzekłbym kartonowo paździerzowy. Niby czuć owoce, ale takie mdłe i mało intensywne. Wyczuwalna truskawka. Po kilku dniach całość zaczyna się układać. Kolor robi się ciemno żółty. W smaku czuć wyraźnie truskawki i ten dziwny efekt, który pozwala myśleć, że to nie żadne lody, smoothie czy inne skondensowane breje owocowe tylko faktycznie sok. Jak to się robi - nie wiem. Może odpowiedzialny za to jest ten kartonowy smak wyczuwalny zaraz po zmieszaniu – jest to ewidentnie jakiś tajemniczy dodatek do liquidów. Po 2 tygodniach kolor staje się intensywnie ciemnozłoty wpadający nawet trochę w pomarańczowy. W smaku daje się idealnie wyczuć mieszankę słodkich truskawek z czymś jeszcze czyli pewnie z morelami. Niestety jakoś nie wyczuwam gruszki i dobrze, bo nie lubię. Powyżej 2 tygodni kolor już się nie zmienia, ale smak zdecydowanie się intensyfikuje. Są dobre słodkie truskawki, morela i pojawia się delikatna nuta coolady. Podkreślam, że delikatna i dobrze współgra z tym „kartonem” udającym picie soku. Ogólnie całość jest zarówno słodka jak i delikatnie mdła. Smak jest bardzo dobry – intensywny i świeży .
Moja ocena 8/10. Podobnie jak wyżej można zmieszać w stężeniu niższym niż 15% choć tu już bałbym się, żę coś jednak zniknie, bo ta intensywność smaku jest bardzo dobrze ułożona i nie przeszkadza.
Big Mouth Nixels – Snickers
Leżakuje od 18 stycznia. VG/PG 50/50. Moc 6mg. Stężenie 10%.
Kolejny Big Mouth tym razem deserowy. Zapach aromatu z butelki czekoladowo karmelowy czyli OK. Po zmieszaniu znacznie traci na intensywnosci i zaczyna pachnieć tylko słabo czekoladą. Kolor po zmieszaniu ciemniejszy słomkowy. Wapując zaraz po zmieszaniu da się wyczuć rozwodnioną czekoladę z lekkim karmelowym podbiciem. Nie ma za to żadnych orzeszków. Po kilku dniach w smaku wiele się nie zmienia jedynie liquid zaczyna ciemnieć. Po 2 tygodniach kolor staje się lekko brązowy. W smaku pojawia się intensywniejsza mleczna czekolada oraz karmel. Orzeszki wciąz niewyczuwalne, choć może coś tam gdzieś majaczy już w tle. Wapowałem go ostatnio przedwczoraj i stwierdzam, że liquid dość wiernie zaczyna oddawać smak snickersa, choć ciągle całość opiera się głównie na czekoladzie i karmelu bez orzechów. Jest nieprzesadnie słodki i niechemiczny. Bardzo przyjemnie się to wapuje. Jak ktoś lubi smaki czekoladowo karmelowo ciasteczkowe, to myślę, że przypadnie mu Nixels do gustu. Liczę, że za kolejne 2-3 tygodnie pojawią się orzechy i będzie już bardzo dobrze. Jak dla mnie smak jest trochę zbyt mało wyrazisty. Może 12% stężenia było by właściwsze niż 10%. Ogólnie bardzo przyjemny liquid z tego wyszedł choć to taki lekko wykastrowany snickers póki co.
Moja ocena 7/10. Można zwiększyć stęzęnie z 10 do 12% jeśli ktoś chce uzyskać intensywniejszy smak, bo snickers to nie wafel ryżowy i musi mulić. Nie syfi grzałki.
Full Milk Green by Fool Moon – mleko, limonka, ananas, imbir
Leżakuje od 18 stycznia. VG/PG 50/50. Moc 6mg. Stężenie 12%.
Aromat malezyjski, więc jakby ciekawostka. Zapach z butelki trudny do określenia – słodka pulpa owocowa z mlekiem i szczyptą imbiru czyli w sumie to co powinno być. Po zmieszaniu zapach się nie zmienia. Kolor lekko słomkowy. Wapowany tuż po zmieszaniu jest zdecydowanie nijaki. Przypomina picie mleka z cukrem, choć plus zecydowany za dośc naturalny smak mleka. Nie ma tam nic chemicznego na mój gust. Po kilku dniach liquid zdecydowanie ciemnieje i zaczyna wpadać w brąz. W smaku da się wyczuć głownie bazę czyli mleko. Reszta aromatów majaczy w kupie gdzieś w tle. Bardzo cięzko było by powiedzieć, że wyczuwalny jest imbir, limonka, a w szczególności ananas. Po 2 tygodniach liquid zrobił się ciemno brązowy. W zapachu przebija się imbir. W smaku czuć zdecydowanie mleko, imbir oraz limonkę, która bardzo sympatycznie przełamuje słodycz całości swoją cierpkością. Ananasa raczej tam nie ma, chyba że jako słodzik, bo całość jest perfidnie słodka i jest to słodycz, która podobie jak w Juice of Legend, zalega na języku. I teraz chyba złota rada, bo producent zaleca stężenie 12%, a ja musiałem go lekko „rozrobić”, żeby dało się to wapować, więc zakładam, że 10, a nawet 9% stężenia będzie tu wystarczające. No chyba, że ktoś lubi np. jeśc jakieś ulepy typu masa kajmakowa albo wlewa mleko bezpośrednio do puszki z kakao nie bawiąc się w sypanie 2-3 łyżeczek do kubeczka. Jest zdecydowanie za intensywnie i za słodko przy 12% stężenia. Ogólnie jednak po „rozwodnieniu” liquid jest bardzo smaczny.Jest mleko, jest imbir i limonka i to wszystko razem składa się na dość egzotyczny smak. Bardzo polubiłem liquid sporządzony na tym aromacie, bo jest nietypowy.
Moja ocena 8/10. Stężenie 12%, to zdecydowanie za dużo.
Na koniec tej serii dorzucę recenzję 2 aromatów według mnie zdecydowanie lipnych...
Na pierwszy ogień lipy Big Vape – Rufflecake – niby Rafaello...
Leżakuje od 12 grudnia 2017. VG/PG 50/50. Moc 6mg. Stężenie 3% (producent sugeruje od 2% do 6%)
Aromat niemiecki, co tylko potwierdza moją opinię, że niemcy robią dobry hardware do wapowania, ale smaku nie mają w ogóle...
Z buteleczki po otwarciu wydobywa się aromat chyba kokosowy. Czyli ogólnie OK. Jednak już jest dziwnie, bo jest tam coś jeszcze. Coś, co występuje w Rafaello po jego rozgryzieniu, czyli ten krem. Który – przynajmniej mnie osobiście – gryzie w gardło prawdopodobnie przez stężenie cukru. I to jest wyczuwalne już nawet w zapachu tego aromatu. Po zmieszaniu zapach pozostaje taki właśnie niby to kosowy, niby kremowy... Kolor dość ciemno słomkowy. Wapowany zaraz po zmieszaniu niestety potwierdza moje obawy co do tego gryzącego w gardło charakterystycznego smaku. Spodziewałbym się więcej smaku kokosa niż kremu. Po kilku dniach kolor stał się jeszcze ciemniejszy. Zapach i smak z kolei wydały z siebie całą Tablicę Mendelejewa... Mdło i nijako. Zero kokosa. Po 2 tygodniach barwa liquidu stała się ciemno rubinowa. Smak niestety ciągle tak samo nijaki i chemiczny, a do tego się zintensyfikował. Teraz, po blisko 1,5 miesiąca, liquid jest w zasadzie niewapowalny. Zapach i smak bardzo chemiczne. Nie da się wyczuć żadnego kokosa, a do tego jest obrzydliwie słodko. Producent wykazał się specyficznym poczuciem humoru przepuszczając swój produkt przez jakąś kontrolę jakości czy coś w tym stylu. Koło Rafaello to nawet nie leżało przez ułamek sekundy. Jest to po prostu niesmaczny i obrzydliwie słodki mix czegoś co drapie w gardło i jakiegoś estru zapachowego udającego kokos wykorzystywanego przy produkcji mydła.
Jeśli ktoś ma ochotę, to może sprawdzić aromat Rufflecake w liquidzie 100% VG i stężeniu 1%. Może to trochę złagodzi całą chemię i zdezyinsyfikuje przesadzoną słodycz.
Moja ocena 1/10. 1 tylko za to, że jak kiedyś wywapuję do zera wszystko co mam w domu, to zostanie mi jeszcze jeden liquid...
Copy Cat – DJ Yummy – pączek z nadzieniem malinowym.
Leżakuje od 12 grudnia 2017. VG/PG 50/50. MOc 6mg. Stężenie 5% (producent sugeruje od 4% do 6%)
I kolejny Niemiec w lipnych aromatach... Tutaj – podobnie jak w poprzednim – producent sugeruje stężenie w dość sporym rozrzucie, co chyba jest ogólnie przekleństwem tych aromatów. Sugerowanie stężenia od 2 do 6 czy od 4 do 6, to według mnie chyba wynik lenistwa producenta, bo czym innym to wyjaśnić. Tak ciężko porządnie przetestować aromat w konkretnych stężeniach i je podać tak jak to robi np. Big Mouth podając nawet konkretne stężenia dla różnych proporcji PG/VG?
Po otwarciu butelki zapach dośc malinowy, ale chemiczny. Gdzieś tam w tle majaczy tłusty pączek. Po zmieszaniu zapach ten sam. Kolor blado słomkowy. Wapowany tuż po zmieszaniu smakuje chemiczną maliną i ma lekko słonawy posmak. Po kilku dniach liquid staje się ciemniejszy. Smak pozostaje wciąż dośc chemiczny, ale malina jakby zyskuje na wartości. Gdzieś tam w tle przewija się ten słony posmak. Po 2-3 tygodniach barwa zmienia się na bardzo ciemno złotą. Smak ewoluuje – malina pojawia się zdecydowanie na pierwszym planie i gdzieś tam w tle ten słony smak zamienia się w aromat pączkowy. I niby OK, bo jest to co miało być. Problem w tym, że to nie jest nawet pączek z Biedronki. Owszem, jest pączkowo i malinowo, ale przeraźliwie tanio i byle jak. Do tego oczywiście lekko chemiczny posmak całości. Obecnie liquid przybrał już barwę lekko różową... Smak już sie nie zmienia ani na lepszy, ani na gorszy. Po prostu masakrycznie tani pączek z kilogramem chemii z nadzieniem malinowym w stylu – skład: maliny 0,0003% - i dalej Tablica Mendelejewa.
Drugi niemiecki aromat mnie do siebie nie przekonał i raczej niczego „Made in Germany” już więcej w temacie aromatów i liquidów nie kupię.
Moja ocena 1/10. To mam już drugi liquid na czas biedy.
I moja uwaga. Może w przypadku tych dwóch niemieckich liquidów należałoby „pobawić” się stężeniami i proporcjami VG/PG. Tylko pytanie czy to ma jakiś sens. Kupuję aromat, dawkuje zgodnie z zalecanym stężeniem i tyle w temacie. Taka sugerowana rozbieżność stężenia idzie także chyba w parze z chemicznością aromatów. Może nie mam racji, ale póki co mam 100% trafienia w przypadku obu aromatów.