malina pisze: a że to żłobek to chce to wykosić jak chwast z ogródka...
Czy ma do tego prawo?
Może i ma (jakieś nie znane nam zapisy w regulaminie).
Istotne pytanie - na jakim gruncie miałaby być (o ile miałaby być w ogóle podjęta walka/rozgrywka/negocjacje/spór* (* - niepotrzebne skreślić)
...grunt prawa pracy czy prawa moralnego?
Na pierwszym można długo i cierpliwie dochodzić sedna z różnymi konsekwencjami po drodze. Natomiast myślę, że prawo moralne decyduje o jakimkolwiek podjęciu działań.
Myślę, że kierownik placówki moralne prawo ma, by prowadzić tą placówkę po swojemu. Ba, sądzę że ma moralny obowiązek prowadzić placówkę zgodnie z najlepszymi swoimi przekonaniami, dotyczącymi opieki nad dziećmi. Nie chodzi o regulamin czy "fałszywość" przekonań ale o tą sprawczość kierowania zgodnie z najlepszą wolą (nie ma ludzi nieomylnych).
Czy wapowałbym w kibelku? Nie, pewnie ustaliłbym sobie reguły z góry z kierownictwem placówki, zazwyczaj tak robię.
Czy "łapiąc" pracownika na takim "przestępstwie" odebrałbym premię? Nie, byłaby rozmowa, ostrzeżenie, wyrażenie dezaprobaty lub temu podobne działanie.
Pytanie - czy podjąłbym walkę o swoje przekonanie? Hmm... moje przekonanie jest takie, że jeśli wchodzę do domu, gdzie zdejmuje się buty to nie będę się upierał i łaził w buciorach. Jeśli w jakimś miejscu ktoś odpowiedzialny, prowadzący to miejsce ma zasady - myślę, że podobnie trzeba się dostosować (chyba, że jest to poczucie bycia współtwórcą miejsca i jego atmosfery, zasad i reguł). Wymagałbym tego od moich "gości".
Zdarza mi się jednak - mając wewnętrzne, moralne przekonanie o słuszności podjęcia walki - wykonać prowokację, by walkę sprowokować. Dzieje się to wtedy poniekąd łatwiej dla mnie - wyznaczam prowokacją czas, miejsce i warunki
No, to tyle myśli na temat.... Nie jestem w stanie ocenić ani jednej, ani drugiej strony, nie znam, nie byłem... Nie potrafię poradzić, czy tą walkę podjąć czy nie.
Niewątpliwie istnieją przesłanki do wygranej jak i też przegranej.