By arekk - 11 lip 2010, 08:23
Posty: 43
Rejestracja: 13 paź 2009, 10:40
Posty: 43
Rejestracja: 13 paź 2009, 10:40
- 11 lip 2010, 08:23
#183334
Krótko rozwinę temat. Pierwszy papieros - wrzesień, albo październik 2009, czyli będzie teoretycznie około 9, lub 10 miesięcy (chyba, że moja matematyka o godzinie ósmej rano w niedzielę jest wyjątkowo daremna ). Otóż moi mili - nie palę analogów na stałe już jakieś 4 miesiące, bo z powodu przerwy technicznej (awaria Rm107 i zbieranie się z zakupem nowego e-p) przez pewien czas dusiłem się śmierdzielami. Od miesiąca, popalam e-p głównie w weekendy i czasem w tygodniu przy dobrej herbatce. Natomiast każdego dnia pozwalam sobie zapalić cygaretkę, lub też kretki (najczęściej Djarum Black). Zwykle tytoniowego zapalę jednego i gaszę w 3/4 (mam po prostu dość), chyba, że chce mi się mocno kopcić, to spalę nawet dwa. Jednak jak dorwę się do e-p to potrafię w jeden dzień, lub jedną nocną imprezę przerobić na chmury nawet 5ml liquidu.
To tak w skrócie. Co jednak uważam za sukcesy, a co za porażki...
Sukcesy:
-nie palę zwykłych analogów, nie truję się w każdej wolnej chwili, tak jak kiedyś (pomimo młodego wieku).
-odczuwam dużą satysfakcję ze smaku, jaki ma dym e-p
-nie mam podtrutych kubków smakowych, dzięki czemu w pełni (w końcu) odczuwam smak potraw.
Porażki:
-wciąż palę tytoń (w formie cygaretek i kretków), jednak dużo mniej i zwykle bez spalania bibułki (bo najczęściej jednak wybieram zwykłe cygaretki)
-wciąż czuję uzależnienie od nikotyny; myślałem, że podołam, jednak piąte podejście do "dnia na zerówce" uświadomiło mi, że nałóg wciąż siedzi głęboko we mnie
-paląc e-p pochłaniam duże ilości nikotyny, która, choć daje znane wszystkim (e)palaczom przyjemność i odprężenie, wciąż truje mój organizm.
Czyli formalnie jestem hybrydowcem, z rzadka pykającym e-p. Jednak mimo tego, że nie udało mi się całkowicie rzucić tytoniu, jestem niemalże w stu procentach pewien, że nie udałoby mi się osiągnąć takiego rezultatu bez naszego ulubionego elektronicznego gadżetu. Znając siebie i swoją "słabą silną wolę" dalej paliłbym paczkę, lub co najmniej pół paczki jakichś (coraz droższych) analogów.
To tak w skrócie. Co jednak uważam za sukcesy, a co za porażki...
Sukcesy:
-nie palę zwykłych analogów, nie truję się w każdej wolnej chwili, tak jak kiedyś (pomimo młodego wieku).
-odczuwam dużą satysfakcję ze smaku, jaki ma dym e-p
-nie mam podtrutych kubków smakowych, dzięki czemu w pełni (w końcu) odczuwam smak potraw.
Porażki:
-wciąż palę tytoń (w formie cygaretek i kretków), jednak dużo mniej i zwykle bez spalania bibułki (bo najczęściej jednak wybieram zwykłe cygaretki)
-wciąż czuję uzależnienie od nikotyny; myślałem, że podołam, jednak piąte podejście do "dnia na zerówce" uświadomiło mi, że nałóg wciąż siedzi głęboko we mnie
-paląc e-p pochłaniam duże ilości nikotyny, która, choć daje znane wszystkim (e)palaczom przyjemność i odprężenie, wciąż truje mój organizm.
Czyli formalnie jestem hybrydowcem, z rzadka pykającym e-p. Jednak mimo tego, że nie udało mi się całkowicie rzucić tytoniu, jestem niemalże w stu procentach pewien, że nie udałoby mi się osiągnąć takiego rezultatu bez naszego ulubionego elektronicznego gadżetu. Znając siebie i swoją "słabą silną wolę" dalej paliłbym paczkę, lub co najmniej pół paczki jakichś (coraz droższych) analogów.