- 30 gru 2015, 07:59
#1550330
Niech więc będzie saloonowo...
***
Drzwi cicho poskrzypywały na chłodnym wietrze, rozganiającym rozrzedzające się z każdą chwilą siwe obłoki po zadymionym wnętrzu. Ściany saloonu świeciły już pustkami wraz ze zbliżającym się coraz pewniejszymi krokami świtem. Oszołomieni wizją bogactwa poszukiwacze złota wierzyli, że mocny, wsparty podłego gatunku kukurydzianą whiskey, sen jest najlepszym sprzymierzeńcem nieuchronnie czyhającego sukcesu zamaskowanego jak skrytobójca pod postacią rzecznego samorodka połyskującego optymizmem w porannym brzasku.
Wtem donośne szkrzypnięcie odbijające się echem niczym złowieszczy skrzek wron wybudziło zmęczonego dniem właściciela saloonu z zadumy towarzyszącej mechanicznie wykonywanym ruchom ścierki polerującej szklanki - czynność tę zawsze wykonywał sam, nie dlatego, że nie ufał rzetelności pomocnika, którego odesłał do domu zaraz po uprzątnięciu przesiąkniętej brudem, krwią i rozlanym trunkiem podłogi; po prostu świadomość powtarzalności, stałości, pewności dnia następnego działała na niego kojąco. Muszę w końcu nasmarować zawiasy - pomyślał, odwracając się leniwie w kierunku przybysza, który jakiś sposobem znalazł się już przy ladzie, błyskawicznie, bezszelestnie, bez słowa. Ręka barmana bezwiednie sięgnęła po zaczętą butelkę szkockiej, gdy przybysz zza płowego, zniszczonego płaszcza z namaszczeniem wyciągnął zaskakująco czystą zamszową sakiewkę skrywającą starą wrzoścową fajkę. Barman skrzywił się ledwo zauważalnie w grymasie, który stali bywalcy saloonu słusznie odbierali za niezgrabną próbę uśmiechu i skierował się ku niewielkiemu, narożnemu kredensowi. Ledwie zdołał uchylić drzwiczki, gdy nozdrza przepełniła przywodząca miłe wspomnienia, szlachetna woń tytoniu ...
***
Wszystkie liquidy: PG/VG 50/50; 14mg/ml; wysycenie podstawowe; w większości heat extracted
Wapowane na: HF v1 i HF UFO top hole; Muji lub Cellucotton; kanthal; na oko 0,8-0,9 oma; prąd bez regulacji.
The Raven
Zdecydowanie ciemne cygaro i to nie byle jakie: długo fermentowane, ciemnobrunatne, o prawie czarnym chropowatym typu Maduro/Oscuro. Eleganckie połączenie głębokiego smaku ciemnego tytoniu z nienachalną słodyczą i suchą drzewną nutą dopełniającą ogólnego wrażenia jak dobrze dobrana poszetka. Bardzo przyjemnie zbalansowany płyn, mimo ciemnego charakteru nie jest ostentacyjne i nie przytłacza, raczej intryguje i cieszy nowym doznaniem przy każdym buchu.
Enigma
Dominuje przede wszystkim żurawina tak w smaku jak i w zapachu, która to w połączeniu z bliżej nieokreślonym miodowo-chlebowym aromatem daje miksturę dziwną, kojarzącą mi się z nielubianym syropem dla dzieci z początku lat 90-tych (kinder biovital czy coś w tym stylu). Ten słodki, owocowy syrop niestety tłumi dość delikatny i również charakterystycznie słodkawy smak Virginii, dając w efekcie twór mdławy i ulepkowaty. Nie moja bajka.
Red Virginia
To nie jest Virginia jaką znam - grzeczna i delikatna, którą polubić łatwo, lecz zapomnieć się w niej nigdy nie potrafiłem. Oj nie - Red jest zdecydowanie ciemniejsza, bardziej agresywna i bogatsza w doznania, z intrygująco pikantnym posmakiem na wydechu. Mi takie oblicze Virginii bardzo pasuje.
7th Cut
Cygaro, znów pełne, choć bardziej subtelne niż The Raven. Mam problem z jednoznacznym umiejscowieniem go w rzeczywistości, pewnie w znacznej mierze dlatego, że mój kontakt z cygarami był zawierał się gdzieś pomiędzy “od święta” a “na specjalne okazje”. Z jednej strony znów mam wrażenie mrocznej głębi brunatnego Maduro, z drugiej wydaje się stosunkowo lekkie i łagodne. Podejrzewam Colorado Maduro, ale czy to naprawdę ważne, skoro jest przepysznie?
Golden Apple
Jasna linia tytoniowa połączona z zielonym w moim odczuciu jabłkiem. Nie sposób uniknąć porównań z Edenem, choć mimo podobnego założenia w końcowym rozrachunku są to dwa różne liquidy - tytoniowy motyw przewodni Golden Apple jest wyrazistszy i pełniejszy, a jabłuszko nieco bardziej schowane i kwaskowate, co świetnie kontrastuje ze słodyczą złotej Virginii.
Black Currant
Początkowo - rozczarowanie. Po wszystkich bardzo prawdziwie smakujących liquidach miałem swoje oczekiwania - liczyłem na soczystą, przyjemnie cierpką porzeczkę. Black Currant okazał się jednak słodką, biszkoptową konfiturą porzeczkową podaną na średnio wysyconej, lekko wytrawnej mieszance tytoniowej, której nie potrafię bliżej zidentyfikować, a która nie narzuca się, a raczej akompaniuje głównej linii smakowej. Jest w nim coś z babcinego kruchego porzeczkowego placka na domowej konfiturze, dlatego też, mimo wstępnej niechęci, trudno mi się od niego oderwać.
Balkan
Oho, brutal. Mocny, głęboki, charakterystycznie dymny smak kojarzący mi się z Latakią, tureckim tytoniem fajkowym lub niektórymi markami czerwonych papierosów, bez filtra, wraz z całą paletą bardzo realnych analogowych wrażeń - jest dużo dymu, jest pieprzna nuta, jest nawet niesmak/posmak/kapeć jak tuż po paleniu. Dla mnie na dłuższą metę zbyt hardkorowy, ale widzę go jako świetną przyprawę do mieszanek bazujących na Virginii czy kawie.
Deep Caramel Pipe
Lekkie zaskoczenie, po nazwie spodziewałem się czegoś nieco innego. “Deep” w tym przypadku nie stanowi “głęboko wysycony” raczej “głęboko ukryty”. Zdecydowanie fajkowy tytoń aromatyzowany w angielskim stylu z lekkimi nutami waniliowymi, whisky, korzenną, dodatkowo wzbogacony aromatem … karmelu? moim zdaniem - nie - raczej brązowego cukru trzcinowego. Efekt końcowy - nieprzesadnie słodka tytoniówka, trochę kojarząca mi się z typem RY4, tylko nie takim zwykłym cukierkowo-warzywkowym, a głębszym, naturalnym, prawdziwszym.
Dark-Fired #2
Czerwony mocny papieros, tym razem z filtrem. Mocny, dymny tytoń, choć nie tak bezkompromisowy jak Balkan, to bardzo wyrazisty, zwieńczony pikantnym posmakiem.
Sapphyre
Tu mam zagwozdkę. Próbka z serii cygarowej, ja zaś cygara tu nie wyczuwam, nic a nic. Więc co? No właśnie nie wiem. Smak jest bardzo świeży, jakiś jasny, lekki tytoń, z nutą cynamonową i rześkim posmakiem jakby ... kaktusa, ale głowy nie dam. Nie wiem co to jest, może się pomylili, ale to jest świetne!
***
c.d.n.