Oj jak ja bym chciał jej nie mieć! Życie to zweryfikuje. Teraz (póki jest wolny rynek) jest czas dla producentów, mają możliwość się wykazać. Inwestować w R&D, inwestować w PR, inwestować w zapoznanie potrzeb konsumentów, itd. itd. itd. Maksymalizacja zysku poprzez sprzedaż chińskiego szajsu jest prostą drogą do upadku branży w obecnym kształcie.
A jak nie mam racji, to proszę albo daj link, gdzie już to komuś naświetlałeś, albo proszę mi to zaargumentuj. W przeciwnym razie trzymasz mnie bez sensu w błędzie, a ja nie lubię być w błędzie.
Pozdrawiam serdecznie.
-- [scalono] 28 cze 2014, 12:43 --
Tak podsumowując moje, oparte na dotychczasowym doświadczeniu, zdanie (bardzo bym chciał, żeby ktoś wypunktował, jeśli gdzieś popełniam głupotę):
Założenia:
1.Mamy rynek e-p. Jest to novum, jeszcze obrośnięte różnymi mitami o szkodliwości, społecznie szerzej nieznane, a jak wiadomo co nieznane to z natury jest złe.
2. Na tym polu stoczy się walka, to jest pewnie jak amen w pacierzu.
3. Rynek E-P jako świeży, jest w pozycji słabszej do producentów analogów.
4. Mamy kilka stron interesariuszy: konsumentów bieżących, konsumentów potencjalnych, producentów, aparat legislacyjny, producentów analogów.
Moje przemyślenia na podstawie powyższych założeń:
1. Wiedząc o nadciągającej walce strony konfliktu się dozbrajają, a aparat legislacyjny przyjmie to, co jest wypadkową siły pozostałych stron. To oczywiste.
2. Producenci analogów mają możliwości lobbingowe oraz dużą kasę. To nie oni w tym konflikcie interesów muszą wytężać wszystkie siły, by osiągnąć cel. Muszą to zrobić konsumenci i producenci e-petów.
3. Konsumenci mogą to zrobić poprzez inicjatywy oddolne typu EFVI (podpisałem!), organizowanie się w stowarzyszenia, lobbowanie na lokalnych podwórkach, a potem na podwórkach bardziej obszernych. Niemniej potrzebne tu jest działanie zorganizowane, stowarzyszanie się i wspólne wyrażanie publiczne wspólnych interesów.
4. Producenci widząc swoją słabą pozycję mogą pozyskiwać kapitał do ulepszania produktu (a przykładowo dać te 10mln euro na wymyślenie takiego drucika oporowego, który będzie miał przewidywalną żywotność i producent mógłby na opakowaniu umieścić napis: tą grzałką sztachniesz się 10k razy, my ci to gwarantujemy). Producenci mogą w celach uświadamiania społeczeństwa sami finansować badania (nie czekając na dyrektywę) nad szkodliwością i rzetelnie je rozliczać - to by im nabiło kolejnych punktów w opinii publicznej, można by je traktować jak rzetelne podmioty, a nie garażowe firemki. Stowarzyszać się i wspólnie lobbować opierając się na rzetelnych faktach! Podkreślam - STOWARZYSZAĆ SIĘ i wspólnie werbalizować własne interesy, w kupie siła jak to mówią. Podsumowując: R&D, PR, informacja, stowarzyszanie się i lobbowanie. INWESTOWANIE nawet korzystając z lewara - kto nie ryzykuje ten nie zyskuje.
To taki bardzo uproszczony punkt widzenia, ale takie są fakty i nie ma co wieszać psów na UE czy lobbistach tytoniowych - to jest ich robota i wiadomo, że będą ciągnąć w swoją stronę. Ten fakt można różnie oceniać, ale bez względu na jego ocenę on się nie zmieni. Pytanie tylko: co robi druga strona w celu maksymalizacji swoich szans? Czy poza oddolnym EFVI i paroma sprzecznymi wynikami badań użytkownicy i producenci mają coś do zaoferowania opinii publicznej? Czy przegrywając tę batalię producenci będą mogli powiedzieć: zrobiliśmy wszystko, żeby tę batalię wygrać? Czy w ogóle to jest interes producentów? Może rozwijają powoli swój interes na chińszczyźnie i czekają na dobre oferty kupna ze strony koncernów... Diabli wiedzą. Aż wreszcie: czym zachęcić potencjalnych konsumentów do spróbowania produktu? Bobrzącym Mildem, w którym trzeba grzebać jak za komuny w maluchu, żeby zechciał sensownie zadziałać? Daję głowę, że 50% kupujących na wysepkach w CH po 3 dniach wraca do analogów (i niosą opinię dalej, że ten produkt nie jest żadnym substytutem do palenia), bo e-p to produkt mocno niedoskonały a w okresie zalążkowym producenci powinni się skupić przede wszystkim na inwestycjach w jakość.
Batalia się stoczy, kto ją wygra jeszcze nie wiadomo (będę z całego serca kibicował e-petom!), ale w świetle faktów uważam, że branża nie robi wszystkiego co może zrobić aby tę batalię wygrać. Takie przesłanie chciałem zapodać. Nie ma ono na celu dyskredytacji środowiska, a raczej unaocznienie jak sprawa wygląda z perspektywy człowieka jeszcze "z zewnątrz". Nie chcę oceniać kto tu dobry kto tu zły, chcę tylko zasygnalizować, że wygrana w tej walce zależy od realnych czynów osób zarządzających biznesami e-papierosowymi, a nie od poczucia moralnej przewagi. I tutaj też jeszcze jedna sprawa: czy producenci działają w interesie rozwoju branży czy tylko budują powolutku bez większych nakładów rynek, po to żeby go za dobry szmal odsprzedać koncernom? W końcu to producenci, mogą mieć taki model biznesowy, a jeśli to prawda to żadne EFVI tu nie pomogą, obawiam się...
Pozdrawiam i proszę o wydzielenie, bo mimo iż ta epistoła porusza temat na styku palenia/chmurzenia, to mimo wszystko nie takie wywody były intencją zakładającego wątek