Staż mam raczej słabiutki, ale zaobserwowałem kilka zmian, zdrowotnych i nie tylko:
na plus
- mam wrażenie, że mogę złapać głębszy oddech (bez uczucia "pękania płuc" przy pełnym wdechu) i zniknęło świszczenie
- lepszy węch! znacznie.
- brak brązowego świństwa, które "odcharchiwałem" zawsze z rana
- nie mam smaka na alko o_O!? (it's incredible!) - wcześniej nie znałem umiaru.
- oszczędność PLN, ale to głównie w związku z powyższym punktem. Niestety to odpadnie, bo już zaczynam się wkręcać w e-zakupy
- nie śmierdzą mi palce, dom, ubrania, oddech (nie muszę myć zębów przed każdym pocałunkiem z niepalącą dziewczyną)
- nie odrywam się od pracy żeby iść zapalić dzięki czemu nie tracę wątku i lepiej/sprawniej mi idzie (to co robię często wymaga sporego skupienia)
- w ogóle mam wrażenie, że jakoś lepiej/szybciej mi się myśli.
- przez pierwsze dni chodziłem jak zombie i nie mogłem się wyspać. Minęło po ok. 5 dniach. Teraz jest wręcz odwrotnie.
na minus
- nie mogę się napalić, bo brakuje mi rozpierania w płucach (jak po analogu). Przez to wapuję więcej i więcej, aż zaczyna mnie boleć głowa (chyba kwestia nikotyny)
- piję wodę jak żyrafa przy wodopoju, cały czas mnie suszy a po tym latam co chwilę do WC (ale może pragnienie to kwestia, że panuje okres grzewczy, albo mróz... czy coś?)
- dalej boli mnie głowa :/
- jeszcze więcej palę
- zaczął mnie drażnić dym tytoniowy... niby nie minus, ale mam większość palaczy wśród najbliższych znajomych
- wspominałem już o bólu głowy i paleniu jak poje..ny?
Dodatkowo wkurzam się, bo mam wrażenie, że nie będzie łatwo znaleźć TEGO właściwego smaku eDymka. A tym (liquidami) z czym miałem do tej pory do czynienia nie jestem specjalnie zachwycony.
Generalnie jestem zadowolony z przejścia na eFajki, bo odeszły mi też te okropne wyrzuty sumienia związane z paleniem analogów. Oczywiście czasami jeszcze mam takie myśli, że chciałoby się chociaż jednego analoga, że chociaż buszka od kolegi... ale NIE! Postanowione, że nie palimy papierosków i już.
To by chyba tyle tego było PZDR
Dodano--
a dodam jeszcze, że latanie co chwilę do WC nie rozprasza mnie tak jak wyjście na fajka... w końcu WC nie przypadkowo nazywa się "miejscem zadumy" i nie muszę do kibla ubierać kurtki