Wypowiem się jako brodacz...
Myślę, że do brody jest dorabiana jakaś ideologia (kwestia mody chyba), jednak ja noszę brodę z dwóch powodów:
1. mam tak silny zarost, że po kilku godzinach mam na twarzy papier ścierny, idąc na imprezę powinienem się golić tuż przed nią
(może trochę przesadzam ale naprawdę szybko, obficie i rozlegle rośnie mi zarost)
2. ukrywam pod nią podbródki.
Myję brodę zwykłym mydłem, nie używam żadnych olejów, wosków, jak urośnie długa to czeszę zwykłym grzebieniem, a strzygę ją zwykłą maszynką elektryczną do włosów, nic nie swędzi, nic nie jest suche, nie mam żadnego łupieżu ani pryszczy.
Nie chodzę do żadnych barberów, fryzjerów i tym podobnych wynalazków, jakoś mi się nie widzi obcy facet dotykający mojej brody, a dodatkowo jakieś takie wymuskane brody nie kojarzą mi się męsko, tylko wydają trochę pretensjonalne (nie chcę nikogo urazić, tylko odnoszę wrażenie, że momentami się trochę przegina ze stylizacją zarostu)
Nie zapuszczam brody do niewiadomo jakich długości, pozwalam jej rosnąć, aż dojdę do wniosku, że już przesadziła trochę, jedynie wąsy strzygę (tą samą elektryczną maszynką), bo nie lubię jak mi zakrywają usta, zresztą żona też nie przepada za długim wąsem (broń Boże nie kręcę wąsa).
Strzygę zazwyczaj tak, że po bokach krócej, a na samej brodzie dłużej zostawiam (żeby trochę zniwelować postępujący owal twarzy), na bokach nie mniej niż 1.2 cm, a środek strzygę na tyle, żeby nie wyglądać jak leśny dziadek, a jednocześnie żeby utrzymać względnie stałą długość i okiełznać kłaczki, które gdzieś postanowiły sterczeć i nie chcą się dać opanować po dobroci. Jak coś chcę wygolić to zdejmuję końcówkę z maszynki.
Żyletki do twarzy nie zbliżam, za to golę głowę (złe geny niestety, za wiele i tak tam nie ma).
Generalnie, odnośnie hodowli brody:
Jeżeli chce się być pięknym jak pan z okładki modnego czasopisma, to trzeba się przygotować na wiele wysiłku.
Jeżeli nie, to pozwalasz jej rosnąć z pewną nonszalancją (nie mylić z niechlujstwem, lub brakiem higieny!), najgorszy jest okres przejściowy, między stadium jednodniowego zarostu, a pełną brodą - nie ma szans, trzeba przez to przejść i się pogodzić z tym, że nie ma mocnych - będzie się wyglądało jak pół dupy zza krzaka.
Powodzenia i wytrwałości!
PS.
Jedna rzecz mi jeszcze przyszła do głowy, jeżeli zarost rośnie Ci kępkami, nieregularnie, zamiast brody masz kilka kłaczków sterczących we wszystkie strony - nie idź tą drogą.
PS2.
Wapowanie jest kolejnym wielkim plusem, choć na wąsisakch czasem pojawiają się skropliny xD
Nawet bez wapowania zimą wiecznie zamarznięte wąsy, jak tylko się wejdzie do ciepłego pomieszczenia cały wąs mokry, trzeba pamiętać, żeby przetrzeć, bo inaczej ludzie patrzą na Ciebie jakbyś się zasmarkał albo obślinił.
„Jakże byłoby pięknie, gdyby każdy z nas mógł wieczorem powiedzieć: dzisiaj zrobiłem gest miłości wobec drugiego”