Dziś.. jak zwykle - a może to było coś nie zwykłego? byłem u najlepszego kumpla.. w sumie nie jest taki za spoko ale całkiem go lubie.
Napić się z nim można.. choć czasem mu odwala.. nie tak do końca ale trochę, siedzieliśmy i spożywaliśmy jak to my - czysta only.
Tak się złożyło ze zapomniałem swojego kayfunika i mimo że do domu miałem dosłownie 1,5km nie chciało mi się iść. wziąłem od niego, a dokładniej od jego dziewczyny analaga i zapaliłem... sztachy szły jeden za drugim - kiedy ja z LD mocnego robiłem marchewe? mój boże.. po co ja to paliłem? odpowie mi ktoś? jutro pewnie będzie jakiś kaszelek... organizm się odzwyczaił wiadomo..
także chciałbym zakomunikować że wczorajszy GURU haczy zajarał analoga i bez czucia wypalił aż do pomarańczy
wstyd to prze orgromny.. jedyne co naprawić może mój grzech to seria z kayfuna dwónastki kamela.. nic wiecej zrobić nie mogę.. czasu nie cofne
Mówie Wam.. nie idźcie tą drogą.. nawe kiedy jest do domu kawałek.. zawsze warto się "wrócić" i zapalić coś na czasie a nie jakieś analogi.. FUUUJ
WSTYD MI