- 12 lis 2014, 12:00
#1217339
Przyszedł do mnie Erl klon.
Zakupiłem w Inawerze. Wersja bez przejściówki do dripa 510 i bez podkładki trzymającej wąsy knota. Pierwsze wrażenie leciutki jak piórko.
Co do wykonania nie można się specjalnie czepiać, no może poza oringami, które o mało co nie odeszły w niebyt kanalizacji domowej.
Parownik capi po wyjęciu z pudełka więc na pierwszy ogień został wymoczony w wodzie z dodatkiem detergentu, potem wypłukany, przemyty spirytusem rektyfikowanym i wypłukany ponownie w wodzie.
Właśnie w tym ferworze płukania, mycia, odkażania oring komina i oringi otworów do tankowania sobie wymaszerowały i postanowiły odzyskać wolność. Na szczęście nauczony poprzednimi przykrymi doświadczeniami z oringami odcedzałem parownik przez sitko.
Kolejna sprawa to śrubki mocujące grzałkę. Niby ok ale nie dość, że malutkie to łby od spodu "jakieś takieś" jakby pozaokrąglane od spodu. W brylach na nosie montowałem grzałkę 2 razy bo słabo trzymały te łebki. Moim zdanie trzeba będzie je zmienić przez te łby.
Założyłem grzałkę 0,7 oma. Ciut za niska ale nasłuchawszy się o zalewaniu, wylewaniu, bulgotaniu chciałem mieć taki mały margines błędu przez szybsze odparowywanie liquidu.
Knot z waty bocoton. Ostrymi nożyczkami ostrzygłem wąsy idące w kanały i ułożyłem w rowkach aby końcówki nie dotykały dna a były uniesione około 1 mm. Parownik skręciłem i zalałem ok.1ml liquidu.
Pierwsze buchy no miodzio, fajny dym, fajny smak. Podregulowałem przepływ powietrza i zacząłem chmurzyć. Szybko poszło bo po kilku buchach usłyszałem nieśmiały bulgot. Wiedziałem co to oznacza ale już nie wyrobiłem się w czasie żeby parownik od zasilania odkręcić.
Mój Erl postanowił w cuglach wygrać casting na główną rolę remake Potopu. Co w baniaku było znalazło się na zewnątrz.
Wymiana knota z waty poszła szybko z jedną małą poprawką. Nie bawiłem się już tak gorliwie we fryzjera knotów i stanowczo więcej wacianych kłaków pozostało w kanałach doprowadzających liquid.
Znów parownik zalany ale teraz już tylko 0,5ml liquidu.
Trafiłem, teraz Erl gra i trąbi jak zespół Kombi.
Po okresie karencyjnym wynoszącym wychmurzenie 0,5ml i dolewkę 0,5 został zalany do pełna. Czekam jeszcze na polepszenie się smaku jak się wata ułoży.
Wnioski i uwagi:
1.Grzałka 0,7 jest jednak ciut za niska oporowo. Parownik dość mocno się nagrzewa a chmura ciepła oj ciepła. Chyba lepiej kręcić grzałki w okolicy 1,2.
2.Przy kombinacjach z knotem, moim zdaniem lepiej na początku dać ciut za dużo waty w kanały niż ciut za mało. Jeśli zabobrzy to wtedy przystrzyc ociupinę.
3. Nie trzeba odkręcć całkiem dripa w celu zatankowania. Wystarczy go trochę poluzować( 1/4 obrotu) to oszczędzi drobny plastikowy gwint a przynajmniej opóźni jego wyrobienie się.
4. Regulacja przepływu powietrza jest taka sobie, sam przepływ jak dla mnie ok
Na koniec myśli nieuczesane na temat porównania z TGT i Kaytkiem.
Wagowo Erl wygrywa w cuglach. Smakowo bardzo zbliżone odczucia. Zdolność zadymiania otoczenia także podobna.
Co do łatwości zrobienia setupu chyba jednak w Erlu trzeba się bardziej postarać, trafić, mieć fart na początku.
Na razie parownik zostaje u mnie na służbie.
Zakupiłem w Inawerze. Wersja bez przejściówki do dripa 510 i bez podkładki trzymającej wąsy knota. Pierwsze wrażenie leciutki jak piórko.
Co do wykonania nie można się specjalnie czepiać, no może poza oringami, które o mało co nie odeszły w niebyt kanalizacji domowej.
Parownik capi po wyjęciu z pudełka więc na pierwszy ogień został wymoczony w wodzie z dodatkiem detergentu, potem wypłukany, przemyty spirytusem rektyfikowanym i wypłukany ponownie w wodzie.
Właśnie w tym ferworze płukania, mycia, odkażania oring komina i oringi otworów do tankowania sobie wymaszerowały i postanowiły odzyskać wolność. Na szczęście nauczony poprzednimi przykrymi doświadczeniami z oringami odcedzałem parownik przez sitko.
Kolejna sprawa to śrubki mocujące grzałkę. Niby ok ale nie dość, że malutkie to łby od spodu "jakieś takieś" jakby pozaokrąglane od spodu. W brylach na nosie montowałem grzałkę 2 razy bo słabo trzymały te łebki. Moim zdanie trzeba będzie je zmienić przez te łby.
Założyłem grzałkę 0,7 oma. Ciut za niska ale nasłuchawszy się o zalewaniu, wylewaniu, bulgotaniu chciałem mieć taki mały margines błędu przez szybsze odparowywanie liquidu.
Knot z waty bocoton. Ostrymi nożyczkami ostrzygłem wąsy idące w kanały i ułożyłem w rowkach aby końcówki nie dotykały dna a były uniesione około 1 mm. Parownik skręciłem i zalałem ok.1ml liquidu.
Pierwsze buchy no miodzio, fajny dym, fajny smak. Podregulowałem przepływ powietrza i zacząłem chmurzyć. Szybko poszło bo po kilku buchach usłyszałem nieśmiały bulgot. Wiedziałem co to oznacza ale już nie wyrobiłem się w czasie żeby parownik od zasilania odkręcić.
Mój Erl postanowił w cuglach wygrać casting na główną rolę remake Potopu. Co w baniaku było znalazło się na zewnątrz.
Wymiana knota z waty poszła szybko z jedną małą poprawką. Nie bawiłem się już tak gorliwie we fryzjera knotów i stanowczo więcej wacianych kłaków pozostało w kanałach doprowadzających liquid.
Znów parownik zalany ale teraz już tylko 0,5ml liquidu.
Trafiłem, teraz Erl gra i trąbi jak zespół Kombi.
Po okresie karencyjnym wynoszącym wychmurzenie 0,5ml i dolewkę 0,5 został zalany do pełna. Czekam jeszcze na polepszenie się smaku jak się wata ułoży.
Wnioski i uwagi:
1.Grzałka 0,7 jest jednak ciut za niska oporowo. Parownik dość mocno się nagrzewa a chmura ciepła oj ciepła. Chyba lepiej kręcić grzałki w okolicy 1,2.
2.Przy kombinacjach z knotem, moim zdaniem lepiej na początku dać ciut za dużo waty w kanały niż ciut za mało. Jeśli zabobrzy to wtedy przystrzyc ociupinę.
3. Nie trzeba odkręcć całkiem dripa w celu zatankowania. Wystarczy go trochę poluzować( 1/4 obrotu) to oszczędzi drobny plastikowy gwint a przynajmniej opóźni jego wyrobienie się.
4. Regulacja przepływu powietrza jest taka sobie, sam przepływ jak dla mnie ok
Na koniec myśli nieuczesane na temat porównania z TGT i Kaytkiem.
Wagowo Erl wygrywa w cuglach. Smakowo bardzo zbliżone odczucia. Zdolność zadymiania otoczenia także podobna.
Co do łatwości zrobienia setupu chyba jednak w Erlu trzeba się bardziej postarać, trafić, mieć fart na początku.
Na razie parownik zostaje u mnie na służbie.