Troszkę nie na temat ale...
Kilka lat temu będąc w drodze po bezdrożach naszego pięknego kraju zepsuło mi się radio w samochodzie, pech chciał (a może przeznaczenie) iż rzecz się wydarzyła w małej miejscowości o której wiedziałem kompletnie nic ale oczywiście była tam Biedronka, usytuowana tak jak to w małych miasteczkach, nie ma innej drogi niż obok niej. Wlazłem tam kupując fajki i jakieś pierdoły (parking zaiste wielki) i w oczy rzucił mi się radioodtwarzacz cd, pełen obiekcji ale też przerażony dalszą drogą w kompletnej ciszy nabyłem ten cud techniki. Zamontowałem pewien obaw odpaliłem i ....o dziwo to działa
miałem wymienić ale jak zapewne wszystkim wiadomo, także uległem starożytnej zasadzie iż najtrwalsze są prowizorki. Zapomniałem, radio grało ja jechałem i tak koegzystowaliśmy nie wiedząc nic o sobie. Do dzisiaj nie wiem czemu pewnego dnia po prostu ucichło. Pełen ciekawości odgrzebałem pudełko w którym był paragon i zaniosłem to to nie szczęście do sklepu(okazało się że byliśmy ze sobą dokładnie 18 miesięcy)
Tam zostałem wysłany do kierownika który obaczywszy paragon stwierdził że ok i oddadzą mi kasę w kasie
Nieśmiało napomknąłem iż w środku została płyta i czy jakoś mogę ją odzyskać....po krótkiej konsternacji koleś odkręca coś nożem łamie plastiki i oddaje mi nie naruszoną płytę
po czym coś zaczął notować na pudełku, udaliśmy się do kasy gdzie dostałem swoje 176pln
Zapytałem odchodząc co pisał po zniszczeniu radia a on z rozbrajającym uśmiechem odparł: Klient był strasznie awanturujący, musiałem mu jakoś to g..no oddać...
Co by nie było że
proponuje na dłuższe wyjazdy zabierać wszystko od tej e-fajki w każdej Biedronce oddadzą kasę