Zefirku, nie wiem czy Tobie to pomoże, ale opowiem Ci moją historię
Ja także mam uczulenie na szpitale, lekarzy i w ogóle, na kontakty ze służbą zdrowia. Przez ponad dwadzieścia lat bywałem jedynie na badaniach okresowych, ale do czasu!
Do czasu, kiedy to przechodzony, zapijany ketonalem i nospą, wyrostek robaczkowy, zmusił mnie do pozwolenia na pocięcie mi brzucha. Wyrostek wycięto, ale przy okazji stwierdzono, że to mały pikuś, bo za dwa miesiące wycięto mi jeszcze, odrobinę mniej niż połowę, jelita grubego. Za następnych kilka miesięcy poszło do kosza nadnercze
Potem trzy kursy chemii.
Pominę milczeniem fakt, że jak mi powiedziano, dwa dni brakło, a wyrostka leczonego we własnym zakresie by mi już nie wycięto, bo zgon bym zaliczył
Obecnie jestem w pełnej remisji.
Nie piszę tego, by epatować moją martyrologią, po prostu chorobę trzeba potraktować jak wrzód na dupie, którego z racji umiejscowienia, samemu nie da się wycisnąć
Dlatego pozwól lekarzom walczyć, bo warto, oni jednak znają się na swojej pracy, a już na pewno znają się lepiej od nas. Naprawdę nie ma sensu uciekać pod stół, jak dziecko bojące się zastrzyku
Na taką ucieczkę zawsze jest czas, co napisał
Skinner.